W większości szpitalnych oddziałów dyżuruje tylko jeden lekarz. Tak jest od 4 lutego. Na Oddziale Wewnętrznym I jeden lekarz opiekuje się aż 80 pacjentami. Leżą tu chorzy po zawałach, udarach, ciężkich zapaleniach płuc. Nierzadko są to osoby starsze i ciężko chore.

- Nie będę z nikim rozmawiał na ten temat - odpowiedział arogancko Paweł Górski, dyrektor szpitala, na pytanie o zmianach dyżurów lekarzy. - Rozmawiałem o tym z kim trzeba i wystarczy.

Lekarze są oburzeni decyzją dyrektora.

- To jawne narażanie pacjentów na niebezpieczeństwo - mówią doktorzy z Oddziału Wewnętrznego I. - Nasz oddział jest największy w szpitalu. Jeden lekarz dla 80 pacjentów to stanowczo za mało.

Na piętrach piątym i szóstym są mniejsze oddziały internistyczne. Mają od 40 do 50 łóżek. Tam lekarz dyżurny jakoś daje sobie radę.

- Dyrektor ma prawo dokonać takich posunięć. Zapewne liczy na oszczędności. Z drugiej strony życie przynosi nieoczekiwane zdarzenia. Co będzie, gdy jednocześnie lekarz będzie pilnie potrzebny na oddziale i w izbie przyjęć? - rozważa dr Wojciech Matusewicz, ordynator Oddziału Wewnętrznego I, lekarz z 27-letnim doświadczeniem.

Ordynator Matusewicz ma zamiar negocjować z dyrektorem szpitala. Chce rozsądnych decyzji.

- W warunkach, jakie zafundował nam dyrektor, możemy nie zdążyć udzielić pomocy pacjentom - tłumaczą lekarze.

Na ortopedii też dyżuruje zaledwie jeden lekarz.

- Latem mógłbym to zrozumieć. Ale teraz, gdy na ulicach jest ślisko i ludzie częściej łamią ręce, nogi, obsada medyczna jest stanowczo za mała - irytuje się ortopeda.

Własnego opiekuna nie mają już noworodki. Doglądać ma ich pediatra, który w nagłych przypadkach będzie wzywany z oddziału pediatrycznego.

- Z powodów zakażeń wewnątrzszpitalnych umarły noworodki w łódzkim szpitalu. Prokuratura prowadzi śledztwo, a my brniemy w tym samym kierunku - irytuje się kolejny lekarz. - Czy musi się zdarzyć tragedia, by zrozumieć błąd?

W Pabianicach rodzi się niewiele dzieci - średnio dziesięcioro na tydzień. Dyrektor Górski zabrał lekarza, który czuwał przy noworodkach. Teraz, gdy noworodek potrzebuje pomocy, ma biec do niego lekarz z Oddziału Pediatrycznego. Tymczasem na pediatrii leżą dzieci chore na biegunkę, zapalenie płuc, zapalenie oskrzeli. Lekarz z takiego oddziału to "roznosiciel chorób".

- Zanim wejdzie do noworodków, powinien się wykąpać, zmienić ubranie i obuwie, przejść przez śluzę. Takie są wymogi bezpieczeństwa, by nie doszło do zakażeń wewnątrzszpitalnych - przestrzega doktor Urszula Polińska, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Lekarz, który tego nie zrobi, będzie przenosił bakterie od dzieci chorych do noworodków.

Jeśli lekarz będzie przestrzegać przepisów sanitarnych, straci co najmniej kilkanaście cennych minut. I może nie zdążyć uratować noworodka. Taka będzie cena "oszczędności".

- Ustawa o chorobach zakaźnych i zakażeniach wyraźnie stanowi, że odpowiedzialność karna za zaniedbania spada na dyrektora placówki - wyjaśnia Polińska.

Na ginekologii i porodówce też wprowadzono oszczędności". "W nagłych sytuacjach pomocy medycznej zobowiązany jest udzielać lekarz dyżurant z innego oddziału zabiegowego, w pierwszej kolejności z Oddziału Chirurgii" - napisał w zarządzeniu dyrektor Górski.

- Czy to znaczy, że gdy zacznę rodzić, przyjdzie do mnie chirurg, który porody widział tylko w telewizji - denerwuje się kobieta w ostatnim miesiącu ciąży. - Jak mi pomoże chirurg, który ma wąską specjalizację i mało wie o porodach? Może mnie jedynie zszyć, bo to potrafi. A reszta?

Wieść o oszczędnościach wprowadzonych przez dyrektora rozeszła się po szpitalnych oddziałach z prędkością światła.

- Ja tu rodzić nie będę - mówi pacjentka z Oddziału Ciąży Powikłanej. - Niech oszczędzają na własnych dzieciach i wnukach, a nie na moim dziecku.

Wyjątkiem jest tylko chirurgia. Tutaj dyżuruje dwóch lekarzy. Trzeci jest w ambulatorium.

Ograniczając dyżury lekarzy szpital zaoszczędzi miesięcznie od 25.000 do 30.000 zł.


***
KOMENTARZ

Ograniczeń w dyżurach nie wprowadzono tylko na chirurgii. Może dlatego, że dyrektor Górski jest chirurgiem? Chirurgia to też specjalność prof. Jana Bernera, prezydenta Pabianic, przewodniczącego Rady Nadzorczej szpitala. Szkoda, że obaj panowie doktorzy nie są pediatrami. Gdyby byli, noworodki i ich matki zapewne mogłyby spać spokojnie.