- Zapach spalin śmigłowców i myśliwców, potężny huk silników, to trzeba poczuć! – ekscytuje się. – Ogromna maszyna wisząca dwadzieścia metrów nad moją głową robi piorunujące wrażenie.
Pabianiczanin to rasowy spotter. Tak nazywa się zapaleńców, którzy obserwują i fotografują samoloty oraz śmigłowce. Można ich spotkać na każdym lotnisku tuż za ogrodzeniem, gdzie wyczekują na lądowanie, kołowanie, wyprowadzanie samolotu z hangaru, wreszcie na start. Swoje fotograficzne zdobycze spotterzy pokazują na stronach internetowych.
Pasja 24-letniego Krzysztofa Retycha zaczęła się na lotnisku Lublinek. Miał wtedy 15 lat i pierwszy raz z bliska ujrzał Mi-24 – potężny rosyjski śmigłowiec szturmowy.
- Nie mogłem od niego oderwać oczu. Wspaniała maszyna! – wspomina. - Wcześniej widziałem go na fotografiach w gazecie Skrzydlata Polska.
Nie miał wtedy aparatu fotograficznego, ale już rok później z Zenitem w ręku „polował” na śmigłowce. Trzy lata temu przy płycie lotniska poznał podobnych jak on - miłośników żelaznych ptaków. Razem założyli łódzkie stowarzyszenie entuzjastów lotnictwa EPLL spotters.
16 spotterów połączyły niezliczone godziny czatowania za ogrodzeniem lotniska. O maszynach cywilnych i wojskowych wiedzą prawie wszystko.
- Znamy nazwy, wersje, masy i osiągi poszczególnych modeli – dodaje Krzysztof. - Wiem co one potrafią i do czego służą. Spotterzy razem podróżują po kraju, od lotniska do lotniska. Nie opuszczą żadnego pikniku lotniczego. Stamtąd mają najlepsze zdjęcia.
- Czasami czekamy na samolot siedem, osiem godzin, nawet w nocy – opowiada Krzysztof. - Upał czy mróz nie są dla nas przeszkodą. Kiedyś miałem prawie czterdzieści stopni gorączki i ledwo stałem na nogach, ale nie zrezygnowałem.
Krzysztof "ostrzeliwuje" głównie wojskowe śmigłowce i myśliwce wyprodukowane w Rosji. Ma tysiące zdjęć. Gdy dostaje wiadomość o lądowaniu takiej maszyny, rzuca wszystko i pędzi na lotnisko.
Na niektóre modele uparcie czeka kilka lat.
- Marzę, by fotografować Mi-24, od którego zaczęła się moja pasja – mówi Krzysztof. - Poluję na niego już dziewięć lat.
Odkąd łódzcy spotterzy założyli stowarzyszenie, mają plakietki, które dał im zarząd lotniska. Dzięki plakietkom rozpoznaje ich ochrona lotniska. Zza ogrodzenia nikt już ich nie przepędza.
W ciągu 9 lat Krzysztof Retych zrobił ponad 20.000 zdjęć.
- Gdy zaczynałem na Zenicie, musiałem oszczędzać drogie klisze – wspomina. – Teraz mam aparat cyfrowy i już żadnych ograniczeń.
Marzy o lataniu.
- Chciałbym wsiąść do maszyny i wznieść się w górę – dodaje. – Liczę na taką okazję, bo mnóstwo czasu spędzam na lotnisku.
Krzysztof mieszka na Bugaju.
Krzysztof interesuje się również makrofotografią. Robi zdjęcia przyrodzie.
- Często zapuszczam się z aparatem w odludne miejsca – opowiada. - Poluję wtedy na zwierzątka, robaczki. Mam kolekcję zdjęć ważek. To takie mini śmigłowce. Ale jeszcze nie udało mi się żadnej uchwycić w locie.
W nocy wychodzi z aparatem w miasto i portretuje Pabianice.
- W zimowe wieczory nasze miasto wygląda jakoś ładniej – uważa.
Dwa razy pokazał swoje zdjęcia Pabianic w konkursie „Miejsce w którym żyję”. I dwukrotnie wygrał.