Nie chciał być dyrektorem, bo nie chciał być „na świeczniku”. Nie lubi wystąpień publicznych i chodzenia na oficjalne uroczystości. Władza i rządzenie ludźmi to nie były jego marzenia. Ale stało się. W 2006 roku Kucharski – oaza spokoju i opanowania, musiał nagle zapanować nad szkołą, w której uczy się ok. tysiąca uczniów, pracuje osiemdziesięciu nauczycieli i osiemnastu pracowników obsługi.

– Przejąłem szkołę po dyrektorze Zbigniewie Dychcie. Niektóre zasady obowiązujące w szkole, np. noszenie kapci przez uczniów, wprowadzaliśmy razem, gdy byłem wicedyrektorem. Kontynuowałem więc tą politykę – wspomina. – Jedno, czego nie mogłem, bo okazało się, że jest to trochę bezprawne, to kierować uczniów do prac społecznych za nieusprawiedliwione nieobecności w szkole.

„Elektrykiem” zarządzał 14 lat. W tym czasie wybudowano przy św. Jana dwa boiska, w tym jeden „Orlik”. Przeprowadzono termomodernizację budynku. Kucharski dbał też o zieleń wokół szkoły.

– Problemem szkolnictwa zawsze były, są i będą pieniądze – stwierdza. – Mimo życzliwości władz, cały czas jest tutaj dużo do zrobienia. Szkoła ma bardzo dobry nabór do klas pierwszych, więc przede wszystkim brakuje pomieszczeń.

Zrezygnował z funkcji dyrektora rok przed upływem czasu. Dlaczego?

– Przyszła pandemia i ministerstwo zaleciło, aby nauczyciele powyżej 60. pracowali zdalnie albo przechodzili na emeryturę – tłumaczy. – Ja wiek emerytalny osiągnąłem jakiś czas temu, więc podjąłem tą trudną decyzję.

Henryk Kucharski będzie pojawiał się w szkole raz w tygodniu. W gabinecie dyrektora zostawia swoją dotychczasową zastępczynię – Elizę Matusiak.

– Trudno mówić o radości, kiedy kończy się najdłuższy z etapów mojego życia. Łezka się kręci w oku. Lubiłem się z uczniami, z nauczycielami i z samorządowcami. Będzie mi tego wszystkiego brakować – dodaje.

Kim jest Henryk Kucharski?

Były już dyrektor Zespołu Szkół nr 2 ma żonę, trójkę dzieci i czworo wnucząt. Jako człowiek starał się być przyzwoity. Przestrzegał dobrych obyczajów i norm etycznych. Jako pedagog troszczył się o innych i dążył do stwarzania im możliwości rozwoju. Jako pracodawca starał się być dobry, a nawet spolegliwy. Dbał o to, żeby ufali mu zarówno nauczyciele, jak i rodzice oraz uczniowie. Jako urzędnik starał się zarządzać sprawnie. W życiu poszukiwał pomysłów i wdrażał nowe projekty. Na emeryturze nie będzie się nudził, bo zamierza pomagać w opiece nad wnukami. Lubią z żoną podróżować, więc gdy skończy się pandemia, będą zwiedzać świat. Mają już zaplanowany wyjazd do Francji. Na razie będzie spędzał czas na działce. Lubi kosić trawę i dba o pomniki związane z historią. Ze sportu wybiera rower i długie spacery. W liceum grał w piłkę ręczną i w nożną, a na studiach był w drużynie koszykówki. Te sporty jednak odeszły już w zapomnienie. Najbardziej będzie mu brakowało wczesnego wstawania. Od 14 lat każdego dnia o 7.00 meldował się w gabinecie dyrektora.

Tak to się zaczęło

Jako dziecko mały Henio wiedział, że zostanie nauczycielem. W rodzinie napierano, aby był księdzem, ale młodzieniec postąpił wbrew woli ukochanej cioci. Liceum skończył z jedną trójką (z chemii) na świadectwie. Na studia do Łodzi przyjechał z województwa świętokrzyskiego,gdzie spędził dzieciństwo i lata młodości. Wybrał Wydział Elektryczny na Politechnice Łódzkiej. Po ukończeniu studiów dostał skierowanie do pracy. 1 września 1976 roku stanął na progu pabianickiego „mechanika” (obecnie Zespół Szkół nr 1). Okazało się, że nie ma tu dla niego miejsca i będzie jednak pracował w „elektryku” (obecnie ZS 2). Robił to, co lubił, czyli uczył przedmiotów elektrycznych. Nawet tego, z którego dostał jedyną na studiach „lufę” z maszyn elektrycznych.

– Tak się nauczyłem do poprawki, że ten przedmiot stał się potem moim ulubionym. Cieszyłem się, że mogę swoją wiedzę przekazywać kolejnym pokoleniom – mówi.

Kucharski został kierownikiem laboratoriów, a później zastępcą kierownika warsztatów. Zbigniew Dychto (dyrektor szkoły w latach 1981–2006) powołał go na swojego zastępcę. Gdy Dychto został prezydentem Pabianic, ktoś musiał przejąć szkołę. Ster przeszedł w ręce Kucharskiego.

Mam satysfakcję

Zawodowo Henryk Kucharski czuje się spełniony. Odchodzi z walizką dyplomów, podziękowań i odznaczeń. Nigdy o to nie zabiegał, ale jak mówi, ludzie sami je przynosili.

– Najważniejsze są dla mnie osiągnięcia lokalne. Cieszę się, że zrobiłem dużo dla całej społeczności pabianickiej, dla ludzi, wśród których żyję i znam – podsumowuje.

Dostał m.in. nagrodę Ministra Edukacji Narodowej, Łódzkiego Kuratora Oświaty i wielokrotnie starosty pabianickiego. Ważny dla niego jest dyplom od Młodzieżowej Rady Miasta Pabianic „Na niego zawsze mogę liczyć”. Ma złoty i brązowy Krzyż Zasługi oraz Medal Komisji Edukacji Narodowej. Był nie tylko dyrektorem, ale również działaczem oświatowym. Ministerstwo Edukacji Narodowej wpisało nazwisko Kucharskiego jako rzeczoznawcy do spraw programów nauczania i podręczników. Był też wiceprezesem Międzyszkolnego Koła Stowarzyszenia Elektryków Polskich i członkiem Nauczycielskiego Zespołu Postępu Pedagogicznego. Ma na swoim koncie kilkanaście publikacji o charakterze naukowym.