Przyjeżdżają tu po nowe zęby. Dlaczego?

- Bo jest taniej. W moim mieście zaśpiewali mi sześćset złotych za pełną protezę. A tu taka sama kosztuje tylko trzysta. Dla mnie rachunek był prosty - mówi Krzysztof Kowalski z Bełchatowa, pacjent gabinetu na Piaskach.

Ilu przyjezdnych szuka w Pabianicach dobrej protezy - trudno policzyć. Ale z roku na rok jest ich więcej.

- Rzeczywiście, coraz częściej zdarzają się klienci spoza Pabianic - mówi Halina Zajęska, która prowadzi gabinet przy ul. Dąbrowskiego.

- Ale to nie jest tak, że przyjeżdżają do nas całymi falami. To pojedyncze osoby, które dowiedziały się o nas z czyjegoś polecenia, a potem polecają nas kolejnym znajomym - tłumaczą w meDencie przy ul. Pomorskiej.

Coraz częściej też do Pabianic w poszukiwaniu idealnej i niedrogiej protezy ściągają obcokrajowcy.

- Leczą się u nas także Niemcy, Irlandczycy, Włosi - wylicza Elżbieta Roman, asystentka w Pabdencie przy ul. Łaskiej. - Niektórzy z nich stają się potem naszymi stałymi klientami.

Pabianickie protezy są tańsze, bo w naszym mieście jest dużo gabinetów stomatologicznych i protetycznych.

- W naszym mieście co krok, to dentysta. Dlatego ceny mamy niższe niż w miastach, gdzie jest zaledwie paru protetyków - tłumaczy Jolanta Szczapińska, właścicielka gabinetu przy ul. Moniuszki.

Ale nie tylko ceny przyciągają klientów zza miedzy.

- Zapłaciłam prawie tysiąc złotych za protezę dolnej szczęki. Mydlono mi oczy supermateriałami, a okazało się, że robotę spartolono. Porobiły mi się wrzody na dziąsłach, wszystko mnie bolało. Pożaliłam się siostrze, która mieszka w Pabianicach - opowiada Anna Kuśmider z Sieradza. - Ta poradziła, żebym spróbowała zrobić sobie szczękę tutaj.

Cierpienia pani Anny szybko się skończyły. Nowe zęby leżą jak ulał.

- A w dodatku są ładniejsze, bardziej przypominają moje prawdziwe i twarz mam naturalniejszą. No i najważniejsze, że nic mnie nie uwiera - cieszy się emerytka.

Nasi protetycy to w większości absolwenci elitarnej i znanej z wysokiego poziomu nauczania szkoły - łódzkiego Studium Techniki Dentystycznej z ul. Piotrkowskiej. O jedno miejsce w tej szkole walczyło i po siedmiu kandydatów. Tylu, ilu zwykle stara się o indeks prawa czy medycyny. Do dziś dyplomy studium wiszą na honorowych miejscach większości pabianickich gabinetów.

- Taki dyplom to było coś - wspomina jedna z absolwentek tej szkoły. - Starczał za wszystkie referencje i lata doświadczenia.

Dziś jednak największe wrażenie robi nie dyplom, a efekt pracy protetyka. Zadowolony klient jest najlepszą reklamą.

- To trochę jest jak w tym skeczu „łun łonemu". I tak przyjeżdżają do mnie górnicy z Bełchatowa, starsze babcie zza Sieradza, nauczycielki z sąsiednich miast - opowiada Szczapińska.

Idealną porą dla przyjezdnych klientów jest lato.

- To sezon urlopowy. Pacjenci mają więcej wolnego czasu, dlatego łatwiej im przyjechać do gabinetu oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów - tłumaczy Elżbieta Roman z Pabdentu.

Zapisy wyznaczane są zawsze na konkretne godziny. Dzięki temu nie czeka się długo w kolejce i przyjezdny pacjent ma pewność, że nie ucieknie mu powrotny autobus. Niektórzy protetycy na jeden dzień umawiają po dwie wizyty.

- Umawiam klienta na tak zwany wycisk, czyli pobranie formy, a po godzinie może przyjść na zgryz, czyli takie pierwsze dopasowanie. On w tym czasie albo idzie w odwiedziny do rodziny, albo zwiedza centrum lub robi zakupy w Hypernovej - tłumaczy Szczapińska. - W ten sposób nie marnuję czasu, a pacjent nie musi przyjeżdżać do Pabianic codziennie. Dla wielu z nich, zwłaszcza emerytów, wyprawa do Pabianic to duży kłopot i spory wydatek.