Codziennie o godz. 18.00 na parking przy ul. Kilińskiego wjeżdża żuk z gorącą zupą. Od razu ustawia się kolejka głodnych i biednych. Oprócz zupy z kawałkiem mięsa lub kiełbasy dostają chleb i gorącą herbatę. Tak będzie przez całą zimę.

- Często siedziałem na ławce przed "esdehem" i czekałem na autobus. Zauważyłem, że kręci się tutaj wielu biednych ludzi. Przychodzą, by grzebać w koszach na śmieci. Wyciągali nadgryzione bułki, hamburgery, paydy i jedli - mówi Skrzymowski.

Tak narodził się pomysł, by kramić ludzi na ulicy w samym sercu miasta.

Pierwszego dnia dał po talerzu zupy pomidorowej z ryżem 16 osobom, w tym trojgu dzieciom. Drugiego było już 20 głodnych. Trzeciego dnia na jarzynową z parówkami przyszło 25 osób. Dostali też po bochenku chleba.

- To są nowe osoby, które nie pojawiają się na stołówce przy Karniszewickiej - zauważył Skrzymowski.


***
MAREK SKRZYMOWSKI

URODZIŁ SIĘ: 49 lat temu w Łodzi.

W PABIANICACH: od 4 lat.

CO ZROBIŁ: wyremontował i zagospodarował dla Monaru Markotu budynek przy ul. Granicznej 10. Dziś mieszka w nim 28 bezdomnych osób. Rok temu otworzył stołówkę przy ul. Karniszewickiej, która przez ten czas wydała 36.200 obiadów najbiedniejszym mieszkańcom Pabianic. Za pieniądze zebrane od sponsorów postawił przy ul. Granicznej jedyny w Polsce pomnik Marka Kotańskiego - legendarnego twórcy Monaru.

NAGRODY: w 2003 r. otrzymał tytuł "Nieprzeciętny w kategorii SPOŁECZNIK" - za to, że z potrzeby serca zrobił dla ubogich dużo więcej niż armia urzędników, których obowiązkiem jest pomagać.