- Chcemy, by pabianiczanie poczuli, że działania władz miasta są jasne i uczciwe - tłumaczy Jan Berner.

Antykorupcyjną akcję ogłosiły Gazeta Wyborcza i organizacje pozarządowe, między innymi Fundacja im. Stefana Batorego, która walczy z korupcją. Miasta, gminy i powiaty, które przystąpiły do programu, muszą respektować 6 żelaznych zasad: przejrzystości, braku tolerancji dla korupcji, udziału mieszkańców w rządzeniu miastem, przewidywalności, fachowości i rozliczalności.

Aby zasłużyć na miano przejrzystego samorządu, urzędnicy i radni nie mogą zrobić niczego bez wiedzy mieszkańców. Na każdą posadę w urzędzie muszą rozpisać konkurs. Powinni wydawać i rozprowadzać broszurę: "Skąd mamy pieniądze i na co je wydajemy". Prawie wszystkie sesje Rady Miejskiej powinny być jawne, a głosowania - imienne. Każdy pabianiczanin powinien mieć swobodny dostęp do protokołów z głosowań.

Najważniejszym zadaniem radnych i urzędników jest opracowanie i przestrzeganie kodeksu etycznego. Próba złamania kodeksu byłaby karana (nawet zwolnieniem z urzędu).

- Nie wszystkie zadania są zasadne - uważa prezydent Berner. - Nie podoba mi się pomysł rozpisywania konkursu na etat dla sprzątaczki.


***
BATEM PO ŁAPACH

Pabianicki ratusz w programie "Przejrzysty Urząd"? To brzmi jak bajka o wilku, który kocha zajączka.

Czy można deklarować rządzenie z otwartą przyłbicą w mieście, gdzie w urzędach i firmach podległych prezydentowi posady dostają córki, synowie, zięciowie, szwagrowie i teściowie ludzi władzy? W mieście, gdzie nawet radni nie mają bladego pojęcia o kluczowych posunięciach zarządu. W mieście, gdzie radni obrażają się na gazetę drukującą nazwiska radnych, którzy przegłosowali podwyżki cen wody. W mieście, o którym Polska mówi: „Pabianice-Łapownice".

Panie prezydencie, koń by się uśmiał. Gdyby ocalał. Bo niechybnie poszedł już do rzeźni - za łapówkę.

Andrzej Adamczewski