W środę jubilaci świętowali złote gody na Zamku, gdzie odebrali medale od prezydenta.
Krystyna i Edward Anglartowie:
- Poznaliśmy się na zabawie. Edward przyszedł z kolegą – opowiada pani Krystyna. - Podszedł do mnie, porozmawialiśmy, poprosił do tańca. Tak wszystko się zaczęło.
Po roku Edward przyszedł z kwiatami do rodziców Krystyny prosić o jej rękę. Po ślubie zamieszkali na wsi. Po kilku latach przeprowadzili się do Pabianic, gdzie żyją od 44 lat. Wychowali dwóch synów. Mają dwie wnuczki wnuka i dwoje prawnucząt.
- Dobrze żyliśmy – mówi pani Krystyna. - Dużo pracowaliśmy. Ja zawsze rządziłam, trzymałam kasę. Mąż nie protestował.

Irena i Jan Grabarczykowie:
Poznali się u sąsiadki. Żyli zgodnie. Oboje cenią kompromis.
- Jak jedno było złe, to drugie ustępowało – mówi pani Irena.
Najmilej wspominają swoje zaręczyny oraz narodziny dwójki dzieci. Doczekali się pięciorga wnucząt i dwoje prawnucząt.

Daniela i Bronisław Chorążyczewscy:
Po raz pierwszy spotkali się na uroczystym opłatku. Oboje śpiewali w chórze.
- Całe życie mieliśmy miłosne - wspomina pani Daniela - Rozumiemy się i szanujemy, ale przede wszystkim się kochamy, dlatego wytrwaliśmy razem tyle lat.
Najważniejszym wydarzeniem w ich życiu były narodziny dzieci. Mają dwóch wspaniałych synów, jedną wnuczkę i trzech wnuków.

Ilonia i Zdzisław Denuszkowie:
Poznali się w czasach szkolnych na zabawie. Udzielali się w szkolnych kółkach, śpiewali w chórze. Pan Zdzisław uczył się w „Mechaniku”, pani Ilonia w II Liceum Ogólnokształcącym.
- Nigdy nie zapomnę ile radości sprawił mi mąż, gdy obronił dyplom magistra inżyniera - wspomina pani Ilonia.
Dozcekali się dwóch synów i dwóch wnuków.
- Jesteśmy dumni z tego, że wytrwaliśmy razem tyle lat - mówi pan Zdzisław – Teraz jest tyle rozwodów.
Ich recepta na długi związek to wzajemne zrozumienie, tolerancja i prawdziwa miłość.
- Marzymy o kolejnym takim jubileuszu – mówią.

Irena i Alfons Bryl:
- Poznaliśmy się w szkole w Bychlewie. To mąż mnie poderwał - wspomina pani Irena. - Po sześciu latach wzięliśmy ślub, w święta Bożego Narodzenia.
Wychowali troje dzieci. Ich recepta na udane małżeństwo to zrozumienie.
- Równie ważna jest zgoda – dodaje pani Irena. - Nie można się upierać przy swoim i kłócić. Kiedy trzeba należy wybaczyć.

Cecylia i Ryszard Śliwińscy:
- Najważniejsza w życiu jest miłość, zgoda i pomoc Boga - mówi pan Ryszard. - Tylko dzięki temu jesteśmy tak długo razem.
Poznali się na zabawie w Piątkowisku. Dziesięć miesięcy później stanęli przed ołtarzem.
- Możemy zawsze liczyć na siebie, wspieramy się w ciężkich chwilach – przyznają.
Wychowali siedmioro dzieci. Mają siedmioro wnucząt i dwie prawnuczki.
- Dzieci są naszym szczęściem - mówi pani Cecylia.

Mirosława i Józef Dolewka:
Poznali się 53 lata temu na zabawie. Od tej pory żyją zgodnie.
- Potrafimy ze sobą rozmawiać – dodają. - Zawsze się rozumieliśmy i kochaliśmy. Miłość nie zmalała, mimo upływu lat.
Państwo Dolewka wychowali dwie córki. Wolny czas najbardziej lubią spędzać z prawnuczką.
- Daje nam czasem popalić. Ale bardzo ją kochamy. – uśmiecha się pan Józef.

Cecylia i Wincenty Śpionek:
- Aby dobrze ze sobą żyć, od czasu do czasu można się pokłócić – zdradza receptę na szczęśliwe małżeństwo pan Wincenty. - To oczyszcza atmosferę.
Śpionkowie mieszkali niedaleko siebie, a poznali się w czerwcu 1956 roku na zabawie.
- To było na świętego Piotra – wspomina pan Wincenty.
Oboje lubią czytać książki, a pani Cecylia interesuje się również śpiewem i tańcem. Mają dwoje synów i troje wnucząt.

Jadwiga i Jan Chorąży:
- Najszczęśliwsze chwile naszego wspólnego życia to narodziny dzieci – mówią państwo Chorąży. - To one dają nam najwięcej radości.
Para poznała się w 1955 roku w szpitalu. Pani Jadwiga, która pracowała wtedy jako pielęgniarka, opiekowała się chorym na dyfteryt Janem. Z czasem narodziło się uczucie i młodzi pobrali się.
- Recepta na udany związek to umiejętność ustępowania sobie – mówią zgodnie.