Agnieszka Włodarczyk ma 25 lat i już jest bardzo cenioną projektantką. Jej kolekcja bielizny damskiej zatytułowana „Powiew wiosny” wygrała konkurs „Intima Art” organizowany przez Krajową Izbę Mody. Pabianiczanka dostała od prezydenta Łodzi nagrodę pieniężną.

– Na konkursie zaprezentowałam fragment mojej pracy dyplomowej przygotowanej w łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem profesor Irminy Aksamitowskiej – mówi Agnieszka Włodarczyk.
– „Powiew wiosny” łączy się z kolekcją „Żar lata”. Obie, przede wszystkim kolorystyką, nawiązują do ciepłych pór roku.

Pabianiczanka studiuje na Wydziale Tkaniny i Ubioru. Naukę godzi z pracą. Codziennie dojeżdża do Zelowa, gdzie w firmie Corin jest projektantem bielizny. Wyroby Corin należą w Polsce do najlepszych. Cenowo są zbliżone do tych z metkami Triumpha. Majtki i staniki szyte tylko z francuskich i włoskich materiałów w większości trafiają na eksport. Głównie zakładają je Belgijki, Francuzki, Włoszki i bogate panie w Afryce.

– Teraz projektuję bieliznę, którą będzie się nosić wiosną przyszłego roku – zdradza Agnieszka Włodarczyk. – Wiem co będzie wtedy modne, ale to tajemnica moja i firmy.

Projektantka jest absolwentką II LO. Po skończeniu Szkoły Podstawowej nr 14 zdawała do Liceum Plastycznego w Łodzi, ale nie znalazła się na liście przyjętych, bo brakło jej dwóch punktów.

– Rysunku uczył mnie Rafał Frankiewicz. Z prac plastycznych, które przygotowałam na egzaminy, pani Krystyna Cieślak przygotowała wystawę w holu II LO – wspomina. – Wśród znajomych często żartuję, że to była moja debiutancka wystawa.

Projekty pabianiczanki panie cenią za romantyczność, panowie za finezję i prowokacyjność. Komplety bielizny w kolorystyce łagodnych pistacji, écru, oranżu i koloru łososiowego harmonizują z pięknem kobiecego ciała. Drobne detale i doskonała jakość użytych materiałów sprawia, że za „dziełami” Agnieszki Włodarczyk szaleją panie, które lubią odrobinę luksusu. Niektóre zestawy wyjątkowo skutecznie działają na mężczyzn. Bardzo sexy są te inspirowane modą retro. Nawiązują do tego, co nosiły tancerki kabaretowe w końcu XIX wieku.

– Projekty, które przygotowuję na wystawy szyję sama albo z pomocą Ani Tosik, szwaczki z firmy Corin. Większość z nich mogłabym sprzedać zaraz po pokazach, ale nie rozstaję się z nimi. Noszę je na sobie, dla mojego „osobistego” jurora – dodaje projektantka.