- Czujemy się oszukani, poniżeni i bezsilni - mówił pan Mirosław z Ksawerowa. - Razem będzie nam łatwiej walczyć z monopolem gazowni.

Ponad 50 osób przyszło we wtorek do Szkoły Podstawowej nr 5. Mazowiecki Zakład Gazowniczy oskarża ich o majstrowanie przy licznikach i kradzież gazu. Domaga się płacenia potężnych kar - od 6.000 do 22.000 zł. Ale oni nie zamierzają się poddać.

Sposobem na zwycięstwo ma być Ogólnopolskie Stowarzyszenie Odbiorców Gazu. Pokrzywdzeni założyli je jednogłośnie.

- Zakład gazowniczy działa z pozycji monopolisty. Bardzo skutecznie się broni. Nie ma gwarancji, że nam się uda - tłumaczył mecenas Jarosław Szczepański, który reprezentuje pokrzywdzonych w sądzie.

- Gazownia nadal poluje. Teraz my zapolujemy na nią - denerwował się pan Jędrzej z Pabianic.

Na spotkanie, oprócz mieszkańców Pabianic i Ksawerowa, przyjechali pokrzywdzeni z Łodzi, Zgierza, Konstantynowa.

- W Łodzi gazownia chce naciągnąć trzysta osób. W Zgierzu ponad dwadzieścia - mówiła rzecznik praw konsumenta ze Zgierza.

Wojna wybuchła prawie 2 lata temu, gdy gazownia wymieniała stare liczniki. Schemat był niemal identyczny we wszystkich przypadkach.

- Przychodziła ekipa gazowników. Przez chwilę kręciła się przy gazomierzu, ale stwierdzali, że nic nie będą wymieniać - opwiada pan Mirosław z Ksawerowa.

Druga brygada zjawiała się dwa tygodnie później. Monterzy zakładali nowy licznik. Stary zabierali. Wkrótce klienci dostali zawiadomienia, że stary licznik będzie poddany ekspertyzie. Wyrok przychodził po kilku dniach. Gazownia oskarżała klientów o kradzież gazu, wzywała do zapłacenia kary.

- Twierdzili, że klienci majstrowali przy plombach na licznikach - mówi mecenas Szczepaniak. - Tylko, że wszystkie plomby były uszkodzone w identyczny sposób. To przecież niemożliwe.