Z takim wynikiem zajmujemy mało zaszczytne siódme miejsce w województwa. Pierwsi są mieszkańcy Sieradza - 44,5 butelki na głowę.
Do kasy naszego miasta za 2007 rok z korkowego wpłynęło ponad 930 tysięcy zł.
- Tyle płacą właściciele sklepów za pozwolenie na sprzedaż alkoholu – mówi Agnieszka Skalska rzecznik prasowy urzędu miejskiego.
W Pabianicach limit punktów, w których można kupić alkohol (powyżej 4,5 procent) to 250 sklepów. Jest ich u nas 214. W 37 możemy kupić jedynie piwo i wino.
Ci, którzy ubiegają się o koncesję na sprzedaż alkoholu muszą mieć lokal oddalony co najmniej o 100 metrów od szkól, przedszkoli, domów dziecka czy żłobków. Roczna opłata za koncesje wynosi 2.100 zł dla sprzedających alkohole wysoko procentowe. 525 złotych płacą sprzedawcy piwa i wina.
To zadaje się nie być wiele dla właścicieli sklepów. Bo jak widać z smutnych statystyk i pijanych na ulicach interes kwitnie. Od stycznia strażnicy miejscy interweniowali w ponad 50 sprawach z alkoholem w tle. Wielokrotnie wzywano ich do awantur i bójek sprowokowanych przez pijanych. Wyjeżdżali do nieprzytomnych leżących na chodnikach i klatkach schodowych.
- W czasie jednej zmiany strażnicy wzywani są do pijanych dwa a nawet cztery razy – mówi Ryszard Brodala, komendant straży miejskiej.
Niewielu jest w stanie o własnych siłach dojść do domu. W tym roku strażnicy odprowadzili pod podany adres tylko ośmiu.
- Często nie można się z nimi porozumieć – mówi komendant. - Nie są w stanie powiedzieć, gdzie mieszkają.
Strażnicy do 24 pabianiczan zamroczonych alkoholem wezwali pogotowie.
Również policyjne statystyki biją na alarm. Tylko w tym roku policjanci zatrzymali do wytrzeźwienia 176 osób. Podczas rutynowych kontroli złapali 69 pijanych kierowców.
W ciągu stycznia i lutego policjanci interweniowali 1573 razy. W około dwóch trzecich przypadków interwencje dotyczyły osób będących pod wpływem alkoholu.
W ubiegłym roku 1295 osoby trzeźwiały na komendzie w tym 79 kobiet i 18 nieletnich (11 chłopców i 7 dziewcząt).
Wielu nieletnich zatrutych procentami przewożonych jest do łódzkiej Kliniki Ostrych Zatruć.
- Dzieciaki folguje sobie z alkoholem najczęściej w okresie ferii i w weekendy – mówi doktor Jacek Rzepecki z łódzkiej kliniki. - Wtedy są imprezy, mecze, koncerty.
Około 1,5 promila alkoholu we krwi miała 15-letnia pabianiczanka, którą karetka z naszego szpitala przewiozła do kliniki ostrych zatruć.
- Lekarze nie chcieli zatrzymać jej na pediatrii bo się awanturowała – mówi lekarz.
W dużej mierze pijane dzieci pochodzą z rodzin patologicznych. Nawet jeśli szybko wytrzeźwieją lekarze nie mogą wypuścić ich ze szpitala bez opieki rodziców.
- Wtedy zawiadamiamy policję – opowiada Rzepecki. - Zdarzyło się, że otrzymaliśmy telefon od funkcjonariuszy, którzy próbowali odnaleźć rodziców. Niestety odgłosy libacji w mieszkaniu były tak głośne, że nikt nie usłyszał pukania do drzwi.
Problem alkoholu dotyczy również nieletnich pochodzących z dobrych rodzin. Dwóch chłopców z Pabianic trafiło do kliniki bo ścięła ich z nóg wypita po kryjomu nalewka.
- Przerażeni rodzice obawiają się w takich sytuacjach, że dzieciaki sięgają po narkotyki - mówi lekarz. - Tymczasem pociechy są po prostu pijane.
Alkohol jest znacznie powszechniejszy od narkotyków i tańszy. Wielu nieletnich uzależnia się popijając codziennie piwo.
- Mieliśmy szesnastoletniego pacjent który po wytrzeźwieniu pojechał do do specjalistycznych ośrodków na terapie – opowiada lekarza. - Był uzależniony.