Już półtora roku trwa w Urzędzie Miejskim ustalanie, kto odpowie za dziurawe (choć nowe) rury kanalizacyjne położone w ul. Karniszewickiej. Choć pracownicy wodociągów i urzędnicy ratusza wiedzieli, że kanał jest popękany, podpisali bezusterkowy protokół odbioru. Winnych do dziś nie ma.

- Niech tam wejdzie prokurator i wreszcie wskaże podejrzanych - grzmi radny Zbigniew Grabarz, który w zeszłym tygodniu złożył doniesienie do Prokuratury Rejonowej.

Afera wybuchła w styczniu zeszłego roku, gdy okazło się, że nowy kanał jest pęknięty w aż 18 miejsach. Ułożenie kilometra rur pod Karniszewicką i wylanie asfaltu na jezdnię kosztowało 7,8 mln zł. Roboty zakończyły się w grudniu,a już miesiąc później trzeba było łatać nowe rury. Ekspertyza wykazała, że na odcinku 500 metrów zakopanych w ziemi kamionkowych rur o przekroju 2 m jest sporo pęknięć. Potężną fuszerkę ujawniła kamera do filmowania kanałów.

Tymczasem żadnych błędów nie zauważyła komisja z Urzędu Miejskiego. To ona 31 grudnia 2004 r. odebrała roboty na Karniszewickiej. Komisja uznała, że kanały są "gotowe do użytkowania". Podpisali się pod tym: inspektor Andrzej Mikołajczyk (z ratusza), Bronisław Bajer i Wiesław Pedo (obaj z Zakładu Wodociągów i Kanalizacji). Inspektorem nadzoru na tej budowie był Piotr Kroczyński z firmy BUIiH, który dodatkowo pracuje w... ZWiK. Jest tam kierownikiem wydziału.

- Pedo i Bajer złożyli na piśmie oświadczenia, że podpisy pod protokołem kazał im złożyć ówczesny dyrektor wodociągów, Andrzej Różański - twierdzi Grabarz. - To skandal! Choć dyrekcja wiedziała, że rury są do niczego, kazała podpisać bezusterkowy odbiór.

Sprzedawca rur, firma Keramo, poprosiła prof. dr. hab. Andrzeja Kuliczkowskiego o ekspertyzę. W jego opinii, rury są źle osadzone. Podłoże było fatalnie przygotowane i rury wiszą, zamiast leżeć. Dlatego pękają.

Film nakręcony kamerą w kanale pokazuje, że część rur się rozsunęła. Profesor Kuliczkowski dodaje, że uszczelki na złączach są źle założone. Wyszło też na jaw, że budowlańcy kładli rury uszkodzone - obtłuczone w transporcie. "Z uwagi na uszkodzenia kanał nie kwalifikuje się do odbioru" - pisze w opinii prof. Kuliczkowski. Ale jego opinia nie jest brana pod uwagę. Dlaczego? Bo... wcześniej podpisami pracowników wodociągów i ratusza kanał został odebrany jako sprawny.

Niedługo potem (w ramach reklamacji) firma z Poznania załatała dziury - uszczelniła je, wklejając wewnątrz rękaw.

- Ale połatany kanał to nie to samo co nowy - denerwuje się radny Grabarz. - Powinniśmy żądać, by ułożyli go jeszcze raz z nowych rur.A gdzie był inspektor nadzoru, gdy kładli te rury?

Z dziennika budowy wynika, że inspektor nadzoru Piotr Kroczyński przy robotach pojawiał się nawet w niedziele i... podczas służbowego wyjazdu w delegację. Firma, dla której pracował, wzięła za nadzór 117.120 zł.

- Winni tego skandalu i marnotrawstwa powinni ponieść karę. Żeby na drugi raz nie podpisywali nieprawdy - upiera się Grabarz.