Zabite deskami okna i warstwy łuszczącej się farby – tak wygląda budynek w centrum miasta. Jeszcze gorzej jest w brudnej sieni. Strome, drewniane schody, straszą odłupanymi fragmentami stopni. Wystarczy źle stąpnąć, by polecieć w dół.

– Dwa tygodnie temu ze schodów spadła moja córka. Miała szczęście, że skończyło się tylko stłuczeniem nogi – opowiada pani Zofia, lokatorka z poddasza – Czy trzeba było nieszczęścia, by administracja wzięła się za naprawę?

Drewniak przy św. Jana 13 to jeden z najstarszych budynków w mieście. Ma ponad 100 lat.

– Gdy wprowadzałam się dwadzieścia lat temu, na domu wisiała tabliczka: „Do rozbiórki”. Potem ją zdjęli, a my mieszkamy do tej pory – mówi pani Zofia. – Budynek osiada. Jeszcze niedawno podłogi i sufity były równe. Teraz pod każdy mebel trzeba podkładać klocki.

Zmorą mieszkańców są też samochody, zwłaszcza ciężarowe. Gdy przejeżdżają obok drewniaka, trzęsą się ściany i odpada tynk. Remontu wymaga rynna na deszczówkę, która od dawna nie odbiera wody. Po każdej ulewie w mieszkaniach na parterze stoją kałuże.

Do wymiany nadaje się też dach.

– W ciągu dwudziestu lat remontowali go tylko raz – wylicza pani Zofia.

– To przesada, bo dach był niedawno remontoway – zaprzecza Teresa Ochman, kierowniczka ROM nr 3, któremu podlega drewniak. – Schody naprawimy lada dzień. Czekamy na materiały. Myślimy też, żeby zburzyć tę kamienicę. Ale na razie nie ma dokąd wyprowadzić lokatorów.