List do redakcji

"W środę zaprowadziłam moją pięcioletnią córkę na lekcję pływania na nasz pabianicki basen. Zapłaciłam za wejście, jak zwykle, zmieniłam buty na klapki basenowe i weszłam z dzieckiem na górę. Jestem mamą trójki dzieci i doskonale wiem, że w tym wieku maluch potrzebuje zarówno wsparcia rodzica, jak i pomocy w szatni oraz pod prysznicem. Na górze siedzę zawsze spokojnie na ławce, obserwuję postępy córki. Jeżeli dziecko potrzebuje pomocy, zawsze mogę zareagować, np. gdy chce skorzystać z toalety. Jakże się zdziwiłam, gdy podczas lekcji podszedł do mnie trener i powiedział, że muszę opuścić pływalnię, bo nowe rozporządzenie zabrania przebywać na górze rodzicom. Zeszłam grzecznie na dół. Czekając na zakończenie lekcji, miałam mieszane myśli. To prawda, że dzieci powinny uczyć się samodzielności, ale kto pomoże w razie konieczności zejść mojemu 5-letniemu dziecku po stromych schodach do toalety, która znajduje się na dole w szatni damskiej? Chwilę później córka zeszła zapłakana, bo nie bardzo wiedziała, co się dzieje.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać o nowym zarządzeniu z kierownikiem. Zapytałam pana Tkaczuka, w czym przeszkadza spokojnie siedzący rodzic. Zaznaczam, że na basenie nie przebywają podczas tych lekcji tłumy rodziców, bo uczące się pływać maluchy to rzadkość. Większość to dzieci w wieku szkolnym, a te są samodzielne.

Usłyszałam, że rodzice nie mogą przebywać na górze, bo opiekę w trakcie lekcji sprawuje trener. Ten jednak nie może opuścić grupy, gdy zajdzie potrzeba wyprowadzenia mojego dziecka. Na to pan kierownik znalazł radę: trener ma zatrudnić opiekunkę, bo zdaniem kierownika zarabia tyle, że go stać. Dowiedziałam się również, że pana kierownika denerwują trenerzy, bo jest ich za dużo, a ich uczniowie zajmują mu tory do pływania. Gdy zauważyłam, że ci uczniowie to przecież jego klienci i płacą za swoje wejścia, a więc pływalnia na tym zarabia, usłyszałam, że jemu na takich klientach nie zależy! Bo ludzie z miasta nie mają gdzie pływać! I skąd on ma wiedzieć, że po zmianie obuwia nie wskoczę z dzieckiem do wody.

Ja też jestem z miasta. I nie rozumiem, o co tu chodzi. Mam wrażenie, że płynie pan nie w tym kierunku, panie Tkaczuk!”.

 

 

matka

nazwisko do wiad. redakcji