W parterowym drewnianym domu z poddaszem tuż po godz. 22.00 wybuchł pożar. Przerażeni lokatorzy wybiegali na ulicę.

- Na górze został jeszcze pan Janek! - krzyczała do strażaków zrozpaczona kobieta.

Po chwili strażacy wynieśli z pożaru zwęglone ciało mężczyzny. 51-letni Janusz K. zginął w płomieniach.

Na chodniku przed domem siedział jeden z lokatorów - niepełnosprawny. Obok niego stał wózek inwalidzki. Karetka pogotowia zabrała niepełnosprawnego do szpitala.

- Przed godziną 23.00 mężczyzna ten zmarł - mówi dyżurny z komendy policji w Pabianicach.

Marian D. miał 57 lat. Cierpiał na dolegliwości kardiologiczne. Miał wszczepiony rozrusznik serca.

- Zanim przyjechała straż pożarna, lokatorzy próbowali sami gasić dom - opowiada Szymon Giza z Państwowej Straży Pożarnej w Pabianicach.

- Kiedy wróciłem do domu, zobaczyłem kłęby dymu - relacjonuje sąsiad. - Na szczęście lokator mieszkający na parterze zdążył wyprowadzić z płonącego budynku dwójkę swoich dzieci.

Drewniakiem przy ulicy Grabowej administruje ROM nr II. Administracja musi zapewnić ewakuowanym mieszkańcom lokal zastępczy.

- Dwie osoby zostały umieszczone w Hotelu MOSiR - mówi Elżbieta Borowiecka z Wydziału Zarządzania Kryzysowego w UM.

Młode małżeństwo z dwójką dzieci znalazło schronienie u swojej rodziny.

Jak twierdzą sąsiedzi z ul. Grabowej, na poddaszu mieszkał mężczyzna, który nie stronił od alkoholu. W swoim mieszkaniu często palił w piecu starymi szmatami i odpadami.

Straty oszacowano na 60 tys. złotych. Nie wiadomo czy budynek na Grabowej będzie nadawał się jeszcze do zamieszkania.