Mieszkańcy naszego miasta boją się masztów z nadajnikami. Kiedy tylko dowiedzą się, że w ich okolicy będzie stawiany taki maszt, od razu wpadają w panikę. Jak się okazuje, niepotrzebnie. Aby maszt stanął muszą być spełnione pewne warunki bezpieczeństwa.
- Przede wszystkim, nadajniki muszą być umieszczone jak najwyżej, bo im wyżej, tym mniejsze oddziaływanie - tłumaczy Joanna Kołakowska, naczelnik Wydziału Inżynierii Miasta i Ochrony Środowiska w Urzędzie Miejskim.
Maszt musi stanąć w odległości dalszej niż 3 metry od granic z działkami sąsiednimi. Poza tym, zanim konstrukcja będzie ustawiona, potrzebna jest opinia Starostwa Powiatowego oraz sanepidu. Miejsce także nie jest wybierane przypadkowo. Musi być zgodne z planem zagospodarowania przestrzennego terenu. Ewentualne niezgodności bada nadzór budowlany.
Mieszkańcy okolic miejsca, w którym planowane jest postawienie masztu są o tym informowani odpowiednio wcześniej. Dzięki temu mają czas na odwołanie się od decyzji urzędników. W przypadku kiedy takich osób jest mniej niż 21, każdy dostaje pismo informacyjne z urzędu. Jeśli jest ich więcej, ogłoszenia pojawiają sie na okolicznych słupach oraz na stronie internetowej Urzędu Miejskiego. W przypadku gdy mieszkańcy mają uzasadnione obawy związane z ustawieniem nadajników w pobliżu ich miejsca zamieszkania, mogą złożyć stosowny wniosek w Wydziale Inżynierii Miasta i Ochrony Środowiska w Urzędzie Miejskim. Jeżeli okaże się, że mieszkańcy mają rację, budowa zostanie wstrzymana. 
Niedawno maszt stanął przy skrzyżowaniu ulic Partyzanckiej i Lutomierskiej. Będą tam nadajniki telefonii cyfrowej i anteny.