- Pół roku jeździłem rikszą po ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, ale tam jest duża konkurencja. Dlatego przeniosłem się do rodzinnego miasta - mówi.
Rikszę zmontował z roweru górskiego i tylnego fotela fiata 126p. Mogą na nim usiąść nawet trzy osoby. Konstrukcja kosztowała 1.000 zł.
- Pomysł był mój. Tylko spawanie zleciłem fachowcom - opowiada Wlazłowicz.
Pedałuje kilka godzin dziennie. Wykręca około 40 kilometrów.
- Bywa ciężko. Zwłaszcza pod górkę - opowiada. - Najwięcej pary kosztowały mnie kursy ulicami 3 Maja i Zamkową w stronę dworca.
Na pasażerów czeka w centrum miasta przy SDH Trzy Korony. Popołudniami staje przed hipermarketami. Przewiózł zaledwie kilkunastu pabianiczan.
- Ludzie nie mają do mnie zaufania. Na razie - nie załamuje się. - Niektórzy uśmiechają się z politowaniem. Jednak większość przechodniów mówi, że to fajny pomysł. Ale wsiadać nie chcą…
***
KRZYSZTOF WLAZŁOWICZ
WIEK: 48 lat.
SKĄD SIĘ WZIĄŁ: jest rodowitym pabianiczaninem. Ukończył Szkołę Podstawową nr 7. Pracował w Polfie i Elektrociepłowni Łódzkiej.
ILE BIERZE ZA KURS: trasa do 3 kilometrów kosztuje 2 zł od pasażera. Ceny za dłuższe kursy trzeba negocjować.
Komentarze do artykułu: Pierwszy rikszarz
Nasi internauci napisali 0 komentarzy