We wtorek 4 stycznia około godziny 23.00 aspiranta badano alkomatem. Był wtedy na służbie - w dwuosobowym patrolu. Wynik badania - 0,8 prom. alkoholu w organizmie.

- Natychmiast został zawieszony w czynnościach. Będzie wydalony ze służby - mówi Witold Kozicki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Tego wieczoru Radosław W. pełnił służbę w Lutomiersku. Od godziny 16.00 do północy wraz z kierowcą radiowozu miał patrolować ulice. Godzinę przed końcem pracy w komisariacie w Lutomiersku niespodziewanie zjawił się aspirant sztabowy Grzegorz Mosiński, zastępca szefa policji z Konstantynowa. Wezwał patrol do komisariatu. Chciał skontrolować funkcjonariuszy, ich notatniki, przekonać się jak pracują.

- To była rutynowa kontrola - wyjaśnia Kozicki. - Zgodnie z zarządzeniem komendanta wojewódzkiego szefowie komend mają obowiązek sprawdzać, jak pracują podlegli im funkcjonariusze. W ten sposób przyłapaliśmy już kilku pijanych na służbie.

Patrol przyjechał. Od Radosława W. komendant poczuł alkohol. Kazał dmuchać aspirantowi w alkomat.

- Natychmiast zdjęto go ze służby - mówi Kozicki. - Musiał oddać broń. Odesłano go do domu.

Nazajutrz o wyczynie aspiranta dowiedział się komendant policji w Pabianicach - Zdzisław Stopczyk.

- Nie będę tolerował spożywania alkoholu w komendzie i przychodzenia do pracy pijanych policjantów - mówi młodszy inspektor Stopczyk.

Aspirant został zawieszony w czynnościach i będzie wydalony z policji. To decyzja komendanta wojewódzkiego. Kara czeka też kierowcę radiowozu - partnera z patrolu.

- Poniesie konsekwencje tego, że tolerował pijanego kolegę w radiowozie - mówi Kozicki.


***
Radosław W. służy w policji od 15 lat. Początkowo pracował w Pabianicach. Od kilku lat w Konstantynowie. Jego ojciec jest prawnikiem - radcą prawnym w pabianickiej komendzie policji. Siostra jest oficerem policji w innej komendzie.

O aspirancie było już głośno, gdy w marcu 2002 roku przed restauracją Remiza pobił go znany zapaśnik - Jakub P. Policjant stracił wtedy służbową broń. Za zwrot pistoletu miał dać okup. Podczas procesu zapaśnik pojednał się z policjantem. Za cierpienia fizyczne i moralne wypłacił mu ok. 10.000 zł.