Tej nocy Łukasz Krystek i jego rodzina długo nie zapomną. Najpierw obudziły ich huki, które niosły się z pożaru Budmaxu.

- Już wtedy nie mogłem spać. Widziałem, że nadchodzi burza i ulewa, więc wyszedłem z domu, aby przykryć huśtawkę i zabezpieczyć przedmioty znajdujące się na podwórku. Gdy wróciłem usłyszałem kolejny huk. Tym razem wiadomo było, że jest to blisko nas – opowiada mieszkaniec budynku.

Gdy otworzył okno poczuł zapach ozonu charakterystyczny po uderzeniu pioruna. Zaczął się rozglądać w co uderzył. Szybko zlokalizował, że to stojące przed domem drzewo.

- O mały włos doszłoby do kolejnej tej nocy tragedii – mówi.

Na tej samej ulicy piorun uderzył w drzewo pięć lat temu. Tamto drzewo zapaliło się i doprowadziło do pożaru stojącej niedaleko szopy.

- Z naturą się nie wygra. Mieliśmy szczęście, że mocno padało – dodaje Łukasz Krystek. - Możliwe, że to dzięki temu pożar nie wybuchł.

W budynku przy ul. Karniszewickiej 16 mieszkają 3 rodziny. Nie wiadomo czy uda się uratować uszkodzone drzewo.