W Pabianicach tak uzdrawiano finanse szpitala, że... jego dług wzrósł o 40 milionów zł. Walka o przyszłość placówki trwa - napisał piątkowy "Rynek Zdrowia".
Niedawny protest pielęgniarek w szpitalu w Pabianicach, które nie dostały na czas wypłaty, zakończył się, gdy pensje wpłynęły na konta. Skąd te problemy? Zdaniem obecnego prezydenta miasta Zbigniewa Dychto, wszystko zaczęło się pod koniec 2004 roku. Wtedy to zadłużony na 36 mln zł szpital w Pabianicach zawarł umowę na usługi doradcze z łódzką spółką Evanna. Według obecnych władz Pabianic, uzdrawianie finansów szpitala przez zewnętrzną firmę wpędziło lecznicę w jeszcze większe długi. Od 2004 r. zobowiązania szpitala wzrosły aż o 40 milionów zł! Prezydent uważa, że to skutek zbyt kosztownego doradzania i wyjątkowej niegospodarności.
Firma doradcza zapewnia, że pomogła szpitalowi. Według organu założycielskiego, działania spółki i poprzedniej dyrekcji szpitala to przykłady rzeczonej niegospodarności.
- Według mojej wiedzy, doradzanie skutkowało tym, że szpital "szedł w długi", a samo doradzanie kosztowało duże pieniądze - mówi prezydent Dychto. I dodaje, że dokumentacja jest badana przez audytorów, a cała sprawa została oddana do prokuratury i zajmuje się nią CBA.
Faktem jest, że dług wzrósł ze wspomnianych 36 mln zł do 76 mln zł. Zdaniem prezydenta, przykładem niegospodarności jest branie pożyczki od prezesa Evanny (1,8 mln zł) i oddawanie długu po 4 miesiącach - aż  2,2 mln zł. Kiedy w 2005 roku spółce Evanna zlecono wycenę szpitala, ta... zleciła pracę podwykonawcy - za 18 tys. zł. A Evanna sprzedała dokument szpitalowi za 86 tys. zł. Jednak prezes Evanny, Mariusz Skibiński, nie widzi w tym nic złego i wyjaśnia: 
- Dostałem zlecenie na wykonanie wyceny szpitala za określony procent jego wartości. Ponieważ Evanna nie ma uprawnień do wyceniania nieruchomości, wynajęliśmy podwykonawcę, który wyznaczył nam cenę bezwzględną. Ponieważ współpracujemy z nim od lat, możemy liczyć na korzystniejsze stawki. Sam szpital zapłaciłby więcej. 
Co do zarzutu zwiększenia długu, prezes tłumaczy, że restrukturyzacja finansowa w pabianickim szpitalu polegała m.in. na zamianie wymagalnych zobowiązań krótkoterminowych na zobowiązania długoterminowe. 
- Naszym zadaniem było pozyskanie kapitału w formie pożyczek lub kredytów na spłatę wierzycieli, których liczba w pewnym momencie była bliska 150 - wyjaśnia prezes Evanny.
Jego zdaniem, problem polega na tym, że biorąc kredyt, trzeba liczyć się z tym, że kwota do spłacenia będzie wyższa.
- Niektórym wydaje się, że gdy bierze kredyt, pożyczkę czy restrukturyzuje zadłużenie na zasadzie sprzedaży wierzytelności, jest to usługa darmowa, a koszty pozyskania kapitału są zerowe. A przecież pieniądze, które się pożycza, trzeba będzie kiedyś oddać wraz z odsetkami - przypomina Skibiński. - Koszty pozyskania kapitału spowodowały, że całkowite zadłużenie restrukturyzowanej placówki wzrosło, ale jej zobowiązania wymagalne zostały zredukowane niemal do zera. Taki był cel restrukturyzacji finansowej. Szpital odzyskał płynność finansową i mógł swobodnie prowadzić swoją działalność statutową. Dwie opinie w jednej sprawie.
Szpital tonął w blisko 70-milionowych długach. W maju 2006 roku Electus został wybrany jako podmiot restrukturyzujący wierzytelności szpitala. Ówczesny dyrektor szpitala - Jacek Wutzow, podpisał umowę, po czym zerwał ją we wrześniu. A dwa dni później odszedł ze stanowiska. Ale zanim ustąpił, padła jeszcze propozycja wydzierżawienia szpitala przez spółkę Evanna. Według Urzędu Miejskiego, zerwanie umowy z Electusem skutkuje koniecznością zapłaty wymagalnej kwoty zobowiązań w ciągu 3 miesięcy. Jak zapewniają przedstawiciele spółki, umowa długoterminowego finansowania zobowiązań wymagalnych obowiązuje nadal w związku z jej nieskutecznym wypowiedzeniem i nie skutkowało ono żadnymi reperkusjami wobec szpitala.
- Wypowiedzenie umowy nie miało żadnego negatywnego oddźwięku. Nie zostały wypełnione przez SP ZOZ warunki dla skutecznego wypowiedzenia tej umowy i zgodnie z jej zapisami umowa obowiązuje nadal - wyjaśnia wiceprezes Electusa, Wioleta Błochowiak. 
Ponieważ w pierwszej połowie 2007 roku szpital nie spłacał zobowiązań (ok. 1 mln zł miesięcznie) w czerwcu tego roku zadłużenie urosło do 6 mln zł. Electus zgodził się rozłożyć ten dług na raty, które muszą być spłacone przez 15 lat. Gdyby SP ZOZ w Pabianicach chciał spłacić zadłużenie w krótszym czasie, w umowie jest zapis, że można ją wypowiedzieć w okresie 3 miesięcy i jednocześnie w tym terminie trzeba spłacić zaległe zobowiązania.
- Jeżeli spłata pozostałej należności nie nastąpi w okresie wypowiedzenia,  to umowa wraca do postaci wyjściowej - wyjaśnia prezes Skibiński. - Dyrektor Wutzow wypowiedział umowę, bo znaleźliśmy podmiot, który oferował nam lepsze warunki kredytowania długu wobec Electusa. 
Jednak do umowy z kolejnym podmiotem nie doszło, dług nie został spłacony, więc wypowiedzenie umowy z Electusem okazało się nieskuteczne. A jednak sukces?
- W marcu zakończył się pomyślnie proces restrukturyzacji szpitala i pani wojewoda nie musiała go zamykać z urzędu - mówi prezydent Dychto. I wymienia podjęte działania: - Miasto wydało 5 mln zł i poręczyło kolejnych 18 mln zł. Spłaciliśmy wszystkie długi publicznoprawne.
Mariusz Skibiński przypomina o wkładzie Evanny w proces restrukturyzacji: 
- To nasza spółka przygotowała program restrukturyzacyjny, wdrożyła ten program, przeprowadziła go i pilotowała przez 18 z 24 miesięcy trwania - przypomina Skibiński.
Do uregulowania pozostają długi wobec wierzycieli. Zdaniem prezydenta, kiedy okazało się, że nie będzie decyzji o likwidacji szpitala i wierzyciele nie będą mogli go przejąć za długi, ci uaktywnili się. Dochodząc swoich roszczeń, skierowali sprawy do sądu. Niezależnie od działań wierzycieli, chcących odzyskać pożyczone szpitalowi pieniądze, porozumienie musi dotyczyć wszystkich uczestników postępowania komorniczego. Kiedy do dyrektora szpitala zgłasza się kolejny wierzyciel, burzy to żmudnie układany plan. 
Wioleta Błochowiak zauważa, że trwające negocjacje są bardzo trudne, jak zwykle w sytuacji ograniczonych możliwości finansowych ZOZ-u. Jednym z zadań jest dobranie parametrów instrumentu finansowego, który obejmie posiadane przez spółkę wierzytelności, by zrównoważyć sytuację finansową szpitala i zachować jego płynność.
- Nasze działania prowadzone są w szybko zmieniającym się otoczeniu - zaznacza wiceprezes Błochowiak. - Musimy brać pod uwagę, że porozumienie będzie dotyczyć długiego okresu.
Tymczasem wciąż zachodzą nowe okoliczności i Electus oraz dyrekcja szpitala nie mogą pozostać na nie obojętni. Jak ocenia dyrektor szpitala Katarzyna Topczewska-Tylińska, sytuacja w szpitalu jest zła od dawna, ale dotąd udało się płacić wynagrodzenia, świadczenia etc. Gwoździem do trumny okazało się skierowanie sprawy do sądu przez jednego z większych wierzycieli i działania komornicze.
- Chcemy rozmawiać, ale bez stosowania przez drugą stronę przymusu sytuacyjnego, czyli bardzo intensywnych działań sądowo-komorniczych, z nakazami zapłaty - mówi dyrektorka. - Nawet, kiedy ukazują się pozytywne dla szpitala postanowienia sądowe, które zwalniają z możliwości zabezpieczenia środki pochodzące z NFZ za wykonane świadczenia, natychmiast pojawiają się kolejne postępowania sądowe. Taka jest taktyka negocjacyjna niektórych wierzycieli, na szczęście jest ich zdecydowanie mniej. Próbujemy wynegocjować z wierzycielami lepsze warunki, które szczególnie dotyczą ogromnych prowizji i odsetek. Nie wypieramy się swoich zobowiązań, ale chcemy, aby były one naliczane w rozsądny, niekrzywdzący nas sposób. Po drugie, chcemy podpisywać z wierzycielami umowy, które nie tylko odblokują nam środki na dziś, ale umożliwią normalne funkcjonowanie szpitala teraz i w przyszłości. Zdajemy sobie sprawę, że podpisanie ugody z wierzycielem wymaga środków finansowych i mamy świadomość, że musimy się z jej warunków wywiązać.
Dyrektorka dodaje, że są plany rozwoju szpitala, ale będą mogły być realizowane, kiedy pojawią się pieniądze na inwestycje. A jak tu myśleć o inwestycjach, gdy na głowie ok. 100 wierzycieli?