W piątek przed godz. 16.00 przed SDH Trzy Korony (obok Paydy) leżał bezpański pies. Zaopiekowali się nim dwaj chłopcy. Pies nie chciał jeść. Nie miał siły wstać. Wezwali Straż Miejską. Straż nie przyjechała.

- Mamy taki dylemat, bo strażnicy poprosili o opinię panią odpowiedzialną za BHP w Urzędzie Miejskim i ona uznała, że nie powinni tego robić, bo nie mają uprawnień - wyjaśnił zastępca komendanta Ireneusz Niedbała. - Ale pojadą, bo choćby z ludzkiego punktu widzenia, nie można go zostawić bez opieki.

Strażnicy przyjechali, ale pies akurat wstał, więc wrócili do radiowozu. Piesek wolno przechadzał się przed wejściem do SDH od ulicy Kilińskiego. Zapytaliśmy Adama Marczaka, któremu podlega Straż Miejska, kto ma zajmować się wyłapywaniem bezpańskich psów w mieście.

- Rzeczywiście, nie wszyscy mają stosowne przeszkolenia. Jednak uchwała Rady Miejskiej mówi wyraźnie, że zajmuje się tym Straż Miejska lub inna osoba do tego wskazana. Rakarza nie zatrudniamy, więc muszą to robić oni - wyjaśnia Marczak. - A pies znaleziony na ulicy Kilińskiego już pojechał do schroniska.

- Nikt nie ma przeszkolenia. Nie możemy łapać psów - wyjaśnia jeden ze strażników. - W innych miastach Straż Miejska nie łapie psów, bo to niezgodne z ustawą.

Moim zdaniem:

Strażnicy Miejscy, decydując się na taką pracę wiedzieli, co będzie należało do ich obowiązków. To tak, jakby sekretarka po kilku latach pracy, nagle odmówiła podawania kawy szefowi, bo może się nią poparzyć.

Problem można bardzo łatwo rozwiązać. Zwolnić 4 strażników i za zaoszczędzone pieniądze zatrudnić 4 pracowników do schroniska dla zwierząt, którzy będą pracować na zmiany i przez całą dobę wyłapywać bezpańskie psy. Oczywiście strażnicy musieliby oddać jedno auto.