Jerome Brattnacher z miejscowości Clouange we Francji przywiózł do Pabianic dary dla Ukraińców. Razem z kolegą Bernardem pokonał, załadowanym po dach, busem 2400 kilometrów, żeby dołożyć swoją cegiełkę do akcji wsparcia dla uchodźców. W wtorek (8 marca) dotarł do siedziby Ochotniczej Straży Pożarnej w Pabianicach. Tam z pomocą strażaków rozładował busa i już rano ruszył w drogę powrotną.

Jak Francuzi znaleźli się w Pabianicach?

- Jerome to mój znajomy. Często odwiedza Pabianice, jego żona Ewa jest pabianiczanką – opowiada Daniel Duraj, druh z OSP Pabianice. - Razem mieszkają w miejscowości Clouange, gdzie Jerome prowadzi restaurację.

Sytuacja na Ukrainie mobilizuje i skłania to działania na wszystkich frontach. I tak Francuz ogłosił na Facebooku swojej restauracji i swoim prywatnym koncie zbiórkę. Pomysł podchwycili jego znajomi. Akcja nabrała rozmachu, a Francuzi w kilka dni zapełni busa środkami opatrunkowymi, kocami, karimatami, lekami i żywnością z długimi terminami do spożycia. Jerom wypożyczył busa, za co nie zapłacił ani grosza i ruszył w drogę do Pabianic. Wypożyczalnia dodatkowo pokryła koszty podróży, fundując kierowcom paliwo.

     - Pomimo bariery językowej, bo nikt z nas nie mówi po francusku, bez najmniejszych problemów porozumiewaliśmy się podczas rozładunku darów – opowiada pan Daniel. - Używając translatora Google wymieniliśmy też kilka zdań.

Dary z Pabianic zostaną przewiezione do Ukrainy.

     - Dodatkowo Jerom zawiózł do jednostki straży pożarnej w swojej miejscowości pismo z prośbą o konkretny sprzęt strażacki, ratunkowy, który Francuzi nam przekażą a my dostarczymy go na Ukrainę – mówi druh z OSP. - W ciągu kilku dni otrzymamy w tej sprawie odpowiedź.