Dwaj policjanci z pabianickiej drogówki złożyli w Prokuraturze Rejonowej doniesienie o napaści na funkcjonariuszy pełniących służbę. Chodzi o zdarzenie , które nasza gazeta - Życie Pabianic, opisała w artykule: „To był chamski wyczyn policjantów".
Było tak:
8 czerwca w Hucie Dłutowskiej dwaj policjanci z drogówki zastawili radiowozem bramę posesji Zdzisławy Pietrzak. W posesji tej jest hurtownia tkanin, często przyjeżdżają tam ciężarówki i furgonetki. Policjanci ustawili radar do mierzenia prędkości samochodów. Zdzisława Pietrzak poprosiła ich, by przestawili radiowóz, bo klienci nie mogli się dostać do firmy.
- Wtedy potraktowali mnie jak bandytkę - opowiada właścicielka posesji. - Jeden powiedział do mnie: „Zanim odjedziemy, to odpowiednio cię wylegitymujemy". Gdy ruszył w moim kierunku, wystraszyłam się i zaczęłam uciekać.
Ale w szpilkach i sukience nie miała szans.
- Policjant mocno wykręcił mi rękę. Tak mocno, żebym przed nim klęknęła - opowiada pani Zdzisława.
Krzyki i wzywanie pomocy usłyszeli pracownicy firmy. Jeden z nich stanął w obronie szefowej.
- Policjanci wepchnęli mnie na tylne siedzenie radiowozu. Zaczęłam się szarpać, chciałam wysiąść. Wtedy policjant położył dłoń na pistolecie i groził, że będzie zmuszony go użyć - dodaje szefowa firmy.
Policjanci zawieźli Zdzisławę Pietrzak do komendy w Pabianicach. Nie pozwolili jej zabrać dokumentów i torebki.
- Czy w Polsce przestępstwem jest zwrócenie uwagi niestosownie zachowującym się policjantom? - pyta pokrzywdzona.
Po przesłuchaniu policjanci wypuścili panią Zdzisławę. Kobieta nie miała jak wrócić do domu. Nie miała ani telefonu, ani pieniędzy na taksówkę.
Gdy pisaliśmy artykuł o tym, policja odmówiła nam wyjaśnień, zasłaniając się dobrem śledztwa.
Teraz wiadomo, że obaj policjanci z drogówki złożyli w prokuraturze doniesienie na Zdzisławę Pietrzak.
- To błaha sprawa. Postaram się szybko ją zakończyć - zapewnia prokurator Krzysztof Ankudowicz, szef Prokuratury Rejonowej. - Mam na głowie poważniejsze sprawy.