W piątek przed godziną 14.00 na parking przed cmentarzem niespodziewanie zajechały policyjne radiowozy. Chwilę później funkcjonariusze z sekcji do spraw przestępstw gospodarczych zatrzymali handlarkę Katarzynę Michalak. Zaprowadzili ją do samochodu. Kwiaty, znicze i stoły wpakowali do drugiego auta. Kwiaciarkę zawieźli do więzienia dla kobiet w Łodzi. Jej kramik zamknęli w policyjnym magazynie.

Działo się to w chwili, gdy na sali obrad Rady Miejskiej Adam Marczak - sekretarz miasta, relacjonował sprawę nielegalnego handlu pod cmentarzem.

- Obiecałem radnym, że to załatwię. I załatwiłem - mówi Marczak. - Ta pani miała do zapłacenia ogromne kary grzywny za nielegalne handlowanie. Zapłaciła zaledwie 700 zł za mandaty wystawione przez Straż Miejską. Ściągnęliśmy pieniądze tylko dlatego, że zajął się tym komornik.

Katarzyna Michalak od lat nielegalnie handluje przed cmentarzem. Strażnicy miejscy regularnie wlepiali jej mandaty i składali w Sądzie Grodzkim wnioski o ukaranie. Ale handlarka miała to w nosie. Do sądu nie przychodziła, wezwań nie odbierała. Sąd wysyłał wezwania do Lutomierska, gdzie jest zameldowana. A handlarka mieszka w Pabianicach.

Michalak nie zapłaciła grzywien, którymi karał ją sąd. Uzbierało się tego 17.000 zł. Wreszcie Sąd Grodzki zamienił grzywny na karę pozbawienia wolności.

Katarzyna Michalak miała pójść do więzienia kilka tygodni temu. Ponieważ nie odbiera poczty, nie wiedziała o tym i dalej handlowała. W końcu kierownictwo więzienia upomniało się o skazaną, a sąd wystawił nakaz jej doprowadzenia. W piątek zrobili to policjanci.

- Teraz spędzi za kratkami 134 dni - mówi Marczak. - Sąd wyliczył, że tyle dni powinna siedzieć za 17.000 zł, których nie wpłaciła.

Katarzyna Michalak codziennie do południa handlowała na rynku przy ul. Moniuszki. Gdy Zakład Pogrzebowy kończył pracę, rozkładała swój kram na parkingu przed cmentarzem. Z handlarką od lat toczy wojnę kierowniczka cmentarza.

- Domagam się tylko poszanowania prawa - twierdzi Halina Bakus. - Na parkingu handel jest zabroniony.

- Uczciwie zarabiam na życie, a kierowniczka się mnie czepia. Uważa, że jestem dla niej konkurencją - odpierała kwiaciarka.

Policja wielokrotnie likwidowała jej kramik. Strażnicy miejscy nękali mandatami. W kwietniu policjanci kolejny raz zabrali handlarce kwiaty i znicze. Wtedy zagroziła, że się zabije.

- Groziła samobójstwem, więc zawieźliśmy ją do szpitala - tłumaczy sierżant sztabowy Andrzej Baczyński.

Przez pięć dni Michalak była zamknięta na oddziale psychiatrycznym. Lekarze i psycholodzy stwierdzili, że jest zdrowa. Wyszła więc. I natychmiast wróciła przed cmentarz.


***
Jak rozwiązać ten problem?

Mówi Adam Marczak, sekretarz miasta, odpowiedzialny za Straż Miejską:

- Wiem, że ta pani wróciła przed cmentarz, ustawiła znowu swój kram na parkingu. Straż Miejska i policja będą interweniować, ale jestem przeciwny siłowym rozwiązaniom. Będę wnioskował, by prezydent pozwolił na wydzielenie przed cmentarzem kilku miejsc do handlu.