- Po zapałki do sklepu nie warto nim jeździć - przyznaje.

Nietypowe autko wpadło mu w oko w jednym z rosyjskich komisów. Sprowadził je dwa lata temu. W Polsce od razu pojawił się problem z dopuszczeniem auta do ruchu.

- Rzeczoznawca z Polskiego Związku Motorowego musiał go obejrzeć i zdecydować, do jakiej kategorii go zapisać - opowiada.

Stwierdził, że wóz ma cechy zarówno samochodu osobowego, terenowego, jak i ciężarowego. Podwozie, silnik i zespoły przeniesienia mocy pochodzą z rosyjskiego GAZ-a 66. Karoserię i dwumiejscową kabinę wzięto od nissana patrola. Samochód waży 2.850 kg, w warunkach miejskich pali około 20-25 litrów. W terenie pali jeszcze więcej benzyny, dlatego Ławniczak zainstalował w nim dwie 120-litrowe butle na gaz. Tyle wystarczy, aby "wykarmić" silnik V8 o pojemności 4.250 cm sześciennych przez 2-3 dni spokojnej jazdy w terenie. Maksymalna prędkość tego potwora to 80 km/h.

- W końcu zakwalifikował auto do kategorii specjalnej i dał zezwolenia na poruszanie się po drogach - opowiada Ławniczak.

Imponują parametry, groźny wygląd auta robi wrażenie, ale w końcu pojawia się pytanie: do czego to komu potrzebne?

- Organizatorzy rajdów terenowych wynajmują mnie do obsługi i pomocy technicznej - wyjaśnia Ławniczak.

Na przednim zderzaku jest wyciągarka z 40 metrami stalowej liny. Przy jej pomocy może bez problemu wyratować z opresji każdą maszynę. Wehikuł Ławniczaka przydaje się zwłaszcza na zawodach ekstremalnej klasy terenowej.

Utrzymanie tego kolosa sporo kosztuje.

- Jak na razie, bardziej do niego dokładam niż zarabiam. Jeden wyjazd na rajd kosztuje mnie 250 złotych - wylicza.

Ale kłopoty finansowe mogą się niedługo skończyć. Ławniczak dostał propozycję wystąpienia ze swoim samochodem w teledysku i filmie.