W poniedziałek wieczorem prof. Jan Berner powiedział „tak”. W ten sposób został oficjalnym kandydatem prawicy na stanowisko prezydenta Pabianic. Wystartuje w jesiennych wyborach.

– Profesor potwierdził też chęć ubiegania się o mandat radnego miejskiego – mówi Adam Marczak, szef sztabu wyborczego Porozumienia Samorządowego Prawicy.

Życie Pabianic z biedronką dowiedziało się, że profesora Bernera długo namawiał Janusz Tomaszewski, były wicepremier.

– Nie chcę się na ten temat jeszcze wypowiadać – skomentował te doniesienia profesor. – Jest za wcześnie, żeby o tym rozmawiać.

Jego styl życia

– Najważniejsze w życiu to umiejętność dawania innym czegoś z siebie. Nie mniej istotna jest pokora – mówi prof. Berner. – Obecność Boga sprawia, że żyje mi się łatwiej.

6 lat temu chciał w naszym szpitalu utworzyć klinikę Akademii Medycznej. Nie zgodzili się na to pracujący tu lekarze. Zarzucili profesorowi, że próbuje „urządzić” dla siebie prywatną klinikę. Po takim ataku profesor zrezygnował z tych planów. Dwa lata później otworzył w rodzinnym mieście prywatny gabinet. W kamienicy Wendlerów przy Zamkowej zaczął leczyć pabianiczan chorych na raka.

W 2000 r. otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Pabianic. Jest członkiem Pabianickiego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Premier Leszek Miller przyznał prof. Bernerowi też Patent Weterana Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny. W czwartek odbierze patent i nominację na stopień oficerski (awansuje na majora).

Rok temu we wrześniu zrealizował jedno ze swoich marzeń. Razem z PTTK zorganizował Rajd Rowerowy Dookoła Pabianic Śladami Historii Miasta. Wzięło w nim udział ponad tysiąc osób, które na rowerach przejechały naszymi ulicami.

Jego praca

Profesor zwyczajny doktor habilitowany medycyny Jan Berner ma już 69 lat, ale wciąż pracuje w Akademii Medycznej. Przyjmuje pacjentów, stawia diagnozy i codziennie operuje. Jest specjalistą w zwalczaniu czerniaka, nowotworów jelita grubego, żołądka i piersi. Specjalizuje się też w leczeniu patologii tętnic i żył oraz chorób przewodu pokarmowego.

Pierwszą pracę Berner dostał w 1955 r. w pabianickim szpitalu przy ul. Żeromskiego. Zawodu uczył się pod okiem świetnego chirurga Michała Dobulewicza. Pilnie słuchał też wskazówek internisty Franciszka Bianka. W łódzkiej Akademii Medycznej zatrudnili go w 1962 r. Dwa lata później zrobił doktorat, a w 1973 habilitację. Docentem został w 1978 r. Tytuł profesora nadzwyczajnego uzyskał w 1987, a profesorem zwyczajnym Akademii Medycznej został w 1992 r. Teraz jest kierownikiem Katedry Onkologii i Kliniki Chirurgii Onkologicznej.

Przez dwie kadencje (w latach 1988-1996) był rektorem Akademii Medycznej. W 1997 r. prof. Berner otrzymał tytuł Honoris Causa Uniwersytetu Claude Bernard’a w Lyonie. Rok później został odznaczony Krzyżem Komadorskim Orderu Odrodzenia Polski. Od Papieża Jana Pawła II przyjął medal Pro Ecclesia et Pontifica. Otrzymał też medal
i członkowstwo Internacional Who’s Who of Professionals. Opublikował 200 prac z zakresu chirurgii i onkologii. Był promotorem 13 prac doktorskich i 40 specjalizacji chirurgów-onkologów.

Jego pasja

Kiedy widzi szybki motor, nie może odmówić sobie przyjemności przejażdżki. Nawet gdy był rektorem Akademii Medycznej nie przeszkadzało mu to w szaleńczej jeździe.

Pierwszy motor dostał w czerwcu 1947. Był to niemiecki SACH 100. Dwa miesiące później wystartował w zjeździe plakietowym Rajdu Tatrzańskiego. W latach 1947-1957 startował wyczynowo w rajdach, crossach i wyścigach ulicznych. Triumfy święcił na niemieckich maszynach: Zündapp, Triumph, NSU, Victoria i Avo Sport. Potem dosiadał czeskie Jawy.

– Przez 10 lat zdobyłem 52 medale, większość to złote – policzył trofea profesor.

Ze sportem motorowym profesor Berner pożegnał się w 1957 roku. Odchodził w blasku sławy i świetnych wyników.

– Zbiegło się kilka zdarzeń – tłumaczy motocyklista. – Ożeniłem się, rozpocząłem specjalizację na chirurgii, a w pabianickim Włókniarzu nie było już pieniędzy na sport motorowy.

Na początku sportowej kariery mówił, że w 50. urodziny pojedzie w Rajdzie Tatrzańskim. Nie mógł dotrzymać słowa, bo przestali organizować takie rajdy motocyklowe. Za to w sierpniu 1997 roku (dokładnie pół wieku po pierwszym rajdzie) wsiadł na Hondę i pognał z wnuczkiem Rafałem do Zakopanego. Podróż zajęła im niespełna 4 godziny.

– Jechałem bezpiecznie. Tylko na autostradzie krakowskiej rozpędziłem się do 160 km/h – ocenia profesor.

Jeszcze raz profesor Berner dosiadł szybkiej maszyny, która w 3 sekundy osiąga prędkość 100 km/h. Na poznańskim torze wziął udział w treningu wyczynowców. Hondę, na której ścigał się syn, rozpędził do 200 km/h.

– W moim życiu jest wiele szaleństwa – wyznaje. – Motory, wyścigi, latanie szybowcem to były wielkie pasje. Nadal jeżdżę na nartach w Alpach i pływam na długich dystansach. To, co zdobyłem w życiu, zawdzięczam uczciwej sportowej rywalizacji.

Jego rodzina

Żona profesora, Lidia Berner, jest doktorem matematyki i informatykiem. Córka, Marlena Berner–Trąbska, jest ginekologiem, a syn, Andrzej Berner – chirurgiem-onkologiem. Wnuczęta to: Iga, Berenika, Rafał i Maciek.

– Zawsze proszę o szczęście dla ludzi z mojego otoczenia – przyznaje. – Jednak marzenia skierowane są szczególnie ku wnukom. Chcę, by wyrosły na mądrych
i dobrych ludzi. Mam nadzieję, że skorzystają z mojej wiedzy i doświadczenia.

Wszyscy Bernerowie uprawiają sport. Doskonale pływają, ścigają się na motorach, jeżdżą na nartach. Wnuczęta pierwsze kroki narciarskie stawiały na górskim stoku w Lądku Zdroju pod okiem dziadka.

– Mój dziadek jest bardzo wyrozumiały. W sytuacjach kryzysowych to wzór opanowania – ocenia 18–letni Rafał Trąbski, uczeń II Liceum Ogólnokształcącego.