Podczas wyprawy w wysokie Himalaje ciężko rozchorował się nauczyciel z I Liceum Ogólnokształcącego w Pabianicach - Zygmunt Szmidt. Trwa walka o jego życie.

Wiadomości z ostatniej chwili:

Środa, godzina 15.45. Geograf Szmidt czuje się już dobrze. Jest pod opieką nepalskich lekarzy. Dwa razy dziennie dzwoni do niego przedstawiciel PZU.

- Nie wiem dlaczego PZU nie chciało wysłać helikoptera od razu, gdy poprosiliśmy o pomoc - mówi w rozmowie telefonicznej Kuba Kaczorowski. - Wyjeżdżając, opłaciliśmy ubezpieczenie wyprawy trekkingowej w Himalaje. Dopytywaliśmy nawet, czy jest w tym pakiecie transport medyczny i pomoc lekarska. Zapewniano nas, że jest. Wiedzieliśmy, na co się szykujemy i dlatego wykupiliśmy pełne ubezpieczenie wyprawy. Mamy nawet specjalne wizy turystyczno-trekkingowe. Próbowaliśmy dzwonić do PZU na infolinię, ale zupełnie nie mogliśmy się dogadać z odbierającymi telefony ludźmi. Dramatycznie objawiła się u Zygmunta choroba wysokościowa. Doktor z japońskiego szpitala, który Japończycy urządzili na 4.250 metrów, powiedział nam, że musimy go sprowadzić choćby 500 metrów niżej. Choć był pod ich opieką i leżał pod tlenem, mógł umrzeć. Dlatego wsadziliśmy go na konia i zjechaliśmy w dół, gdzie przyleciał po nas helikopter. Dziś Zygmunt czuje się dużo lepiej. Dostaje lekarstwa, ale sam zjazd o 1000 m nizej sprawił, że objawy choroby uspokoiły się.

Środa, godz. 11.32. Do redakcji przyszedł mail od Mariusza Wierzejskiego, członka wyprawy: "Profesor do szpitala był eskortowany przez Romka i Kubę. My, czyli pozostała piątka schodziliśmy z Perlicie do Nancze Bazar, aby jak najszybciej dotrzeć do Katmandu. Jutro idziemy do Lukli i spróbujemy załatwić jak najszybciej lot do Katmandu. Chcemy dołączyć do profesora i chłopaków.

PS Nie rozumiem, jak się sprzedaje polisy, jeśli mówimy, czego chcemy. Mieliśmy ubezpieczenie na 35 tys. euro LUX i mówiliśmy przy zawieraniu, o co nam chodzi. PZU nie chciało na początku zapłacić nawet kosztów leczenia Zygmunta. Dziękujemy za pomoc tym, którzy ją ofiarowali! Pozdrawiamy".
 

Środa, godz. 5.53, sms od Kuby Kaczorowskiego: "Jesteśmy z profesorem w szpitalu w Katmandu. Dzięki przelotowi helikopterem i obniżeniu wysokości, profesor poczuł się lepiej. Wielkie dzięki dla Was wszystkich, którzy przyczyniliście się do uratowania mu życia. Do zobaczenia w Polsce".

Wiadomości z wtorku:

Godzina 14.50, sms od Kuby Kaczorowskiego: "Jesteśmy na noclegu. Jutro o 8.00 mamy helikopter. Wielkie dzięki, bez Was profesor by nie żył".

Godzina 13.25: Już się rozpoczęła kampania wyborcza. Niektóre osoby rozsyłają maile z informacjami, jak pomogły w ratowaniu profesora Szmidta. Życie Pabianic na prośbę tych, którzy naprawdę pomagają, nie podaje ich nazwisk. Powód? Ratowanie życia to nie miejsce na kampanię wyborczą.

Wiadomość z godziny 13.18: PZU wysyła helikopter po chorego. PTTK z Pabianic (organozator wyprawy w Himalaje) wysłało pismo, w którym gwarantuje pokrycie kosztów tego, czego nie obejmuje polisa ubezpieczeniowa prof. Szmidta.

Właśnie teraz rozpoczęło się schodzenie z gór dwóch uczestników wyprawy, transportujących Zygmunta Szmidta. Z tego co wiemy, chory jedzie na koniu. Jest przytomny. Himalaiści muszą zejść niżej, by mógł po nich przylecieć helikopter ratowniczy. Na miejscu muszą być do rana. O 13.42 naszego czasu u nich była 18.15. Robiło się ciemno.

O godzinie 12.00 dostaliśmy wiadomość, że PTTK musi przygotować pismo gwarantujące pokrycie kosztów transportu Zygmunta Szmidta z gór do szpitala w Katmandu. Takich gwarancji chce PZU - nieoficjalnie dowiedziało się Życie Pabianic. Polisa ubezpieczeniowa Zygmunta Szmidta nie miała adnotacji o transporcie medycznym.

Pomóc obiecał jeden z posłów. Ma rozmawiać z ministrem spraw zagranicznych - Radosławem Sikorskim. Być może z pomocą pospieszy polska ambasada w Nepalu.

O godzinie 10.15 redakcję Życia Pabianic powiadomił jeden z mieszkańców naszego miasta: "Rozmawiałem z szefami PZU i kilkoma osobani z tego zakładu. PZU podjęło właśnie decyzję w Warszawie, że będzie prowadzona akcja ratunkowa. Otrzymałem taką wiadomość z Warszawy. Gdy dostaniemy wiadomość od naszej ekipy w Himalajach, że helikopter wylądował, będziemy mogli mówić, że udało się uratować Zygmunta Szmidta".

Akcja ratowania profesora Szmidta rozpoczęła się w Pabianicach rano o 7.40. Wtedy zadzwonił do ŻP Kuba Kaczorowski (uczestnik wyprawy) z prośbą o pomoc. Do godz. 9.15 rzecznik PZU nie był uchwytny pod wskazanym na stronie numerem telefonu. Po umieszczeniu apelu o pomoc na stronie naszego portalu, zadzwonił tylko jeden mieszkaniec Pabianic. To jemu podaliśmy numer polisy profesora i telefon bezpośredni do naszej ekipy w Himalajach. To on od 7.50 rozmawiał z przedstawicielami PZU w Łodzi i Warszawie.

Kaczorowski zadzwonił do redakcji ŻP rano.

- Pomóżcie nam, bo profesor umiera - mówił. - Zygmunt ma chorobę wysokościową. Od kilku dni źle się czuł. Jest na wysokości 4.250 metrów. Oddycha, bo dostaje tlen.

Wyprawa z Pabianic jest ubezpieczona w PZU.

- Odmówili nam sfinansowania helikoptera, który powinien przetransportować Zygmunta do Katmandu, do szpitala - mówi Kaczorowski. - Twierdzą, że wszedł za wysoko. To nieprawda. Zygmunt jest chory od kilku dni i nie chodzi z nami po górach.

- Błagamy, jeśli ktoś nam może pomóc, prosimy o to. Zygmunt umiera - prosił Jakub.

***
Ekipa z Pabianic bez Szmidta weszła w sobotę na Nangkar Tshang w Himalajach (5.083 metry nad poziomem morza). W poniedziałek o 7.25 zdobyła Kala Pattar (5.545 m). Dziś pabianiczanie wrócili do bazy, gdzie zastali umierającego Zygmunta. Był pod opieką jednego z uczestników wyprawy. Leżał w szpitalu, który tutaj urządzili Japończycy.

Pabianicka wyprawa w Himalaje wyruszyła z PTTK-u przy Zamkowej. Do Nepalu leciała przez Moskwę, Delhi i Katmandu. W wyprawie borą udział: Romuald Simura (nauczyciela „wuefu” w Gimnazjum nr 1), Mariusz Wierzejski (właściciel firmy hydraulicznej), Jacek Piasecki (dyrektor firmy zajmującej się finansami), Robert Zybert i Maciej Zybert (właściciele firmy poligraficznej), Zygmunt Szmidt (nauczyciel geografii w I Liceum Ogólnokształcącym), Paweł Znyk (doktor psychologii) i Jakub Kaczorowski (były sekretarz powiatu).

Wyruszyli pod koniec października. W sobotę o godz. 14.30 (naszego czasu) zdobyli Nangkar Tshang. To 5.083 m n.p.m. W poniedziałek weszli na Kala Pattar (5.545 m n.p.m.). To najlepszy punkt widokowy na Himalaje. 

Do Pabianic planują wrócić 18 listopada.

Napisało do nas PZU:

"Apelujemy o rzetelne przedstawianie sprawy, którą Państwo opisują. Dokładnie przeanalizowaliśmy sprawę, o której Państwo napisali i zapewniamy, że po stronie PZU nie ma żadnych nieprawidłowości. Usługi są świadczone zgodnie z zawartą umową ubezpieczenia. Niestety więcej szczegółów nie możemy udzielić z powodu obowiązującej nas tajemnicy ubezpieczeniowej, do zachowania której obliguje nas art. art. 19 ust.1 ustawy z 22 maja 2003 r. o działalności ubezpieczeniowej."

Rzeczywiście, w polisie Zygmunta Szmidta nie ma usługi: transport medyczny.