Podczas wyprawy w Himalaje na chorobę wysokościową zapadł nauczyciel z I Liceum Ogólnokształcącego – 57-letni Zygmunt Szmidt. Dobę trwała walka o jego życie.

 - Już jesteśmy w domu - informuje Jakub Kaczorowski, który z Romanem Simurą i Zygmuntem Szmidtem przyleciał do Polski.

W Nepalu zostało pięciu członków wyprawy. Idą z Lukli do Katmandu.

- Pogoda się popsuła, przestały więc latać małe samoloty na trasie Luka-Katmandu. Chłopaki postanowili iść trasą, którą od wielu lat musiały chodzić wszystkie wyprawy w Himalaje - wyjaśnia Kuba.

W Lukli został tylko Paweł Znyk, doktor psychologii. Ma gorączkę i nie chciał ryzykować pieszej, kilkudniowej wyprawy. Czeka na poprawę pogody, by samolotem polecieć do Katmandu i stamtąd wrócić do Polski.

Na wyprawę trekkingową pojechało 8 osób. Romuald Simura (nauczyciel „wuefu” w Gimnazjum nr 1), Mariusz Wierzejski (właściciel firmy hydraulicznej), Jacek Piasecki (dyrektor firmy zajmującej się finansami), Robert Zybert i Maciej Zybert (właściciele firmy poligraficznej), Zygmunt Szmidt (nauczyciel geografii w I Liceum Ogólnokształcącym), Paweł Znyk (doktor psychologii) i Jakub Kaczorowski (były sekretarz powiatu). Wyruszyli z pabianickiego PTTK-u. Do Nepalu dostali się przez Rosję i Indie. Z Katmandu (Nepal) polecieli przez góry do miejscowości w wysokich górach Lukla. Stąd szli pieszo. Na ich trasie miały być: Namche Bazar, Tengboche, Dingbawe, Lubuche (4.930 m) i Gorak Shep. (5.160 m). Ich celem była Kala Pattar (5.545 metry) - najlepszy punkt widokowy na Himalaje.
W sobotę o godz. 14.30 (naszego czasu) zdobyli Nangkar Tshang. „Na Kala Pattar weszliśmy w poniedziałek o godz. 7.25 polskiego czasu” - pisał w sms Jakub Kaczorowski. Stąd zobaczyli Mont Everest, a w dole - ogromny lodowiec Khumbu. To 5.083 m n.p.m. 

O tym, co spotkało naszą wyprawę w Himalajach, piszemy w papierowym wydaniu Życia Pabianic.