W Pabianicach rok temu radny Rafał Latuszkiewicz i poprzedni prezydent Zbigniew Dychto chcieli skrócić pływalnię. Po co? Dla oszczędności w budżecie miasta.
W Polsce wiele miast skróciło baseny, by zaoszczędzić na etatach ratowników. W Krakowie już doszło do tragedii. W klubie Korona Kraków mężczyzna trenował nurkowanie. W pewnym momencie nie wypłynął. Nie udało się go uratować jedynej na basenie ratowniczce. Niecka Korony nie ma 25 metrów długości. Brakuje jej miejscami kilku centymetrów. Tak jak u nas.
Dziś prokuratura wyjaśnia, czy gdyby było dwóch ratowników, udałoby się uratować mężczyznę. Prokuratura już zażądała dokumentacji basenu, w tym danych o wymiarach niecki.
Rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych z 2012 r. na basenach o długości poniżej 25 metrów zezwala, by pływających pilnował tylko jeden ratownik. Powyżej 25 metrów długości musi być dwóch.
Niecki skróciły między innymi władze Wejherowa i Krosna. Zamontowali nakładkę, którą w każdej chwili można zdjąć. W Brzesku nieckę wyłożono nakładką ze stali nierdzewnej za 49.000 zł. W Bochni za 25.000 zł zamontowano nakładkę z polietylenu. Dziś takie informacje podała Gazeta Wyborcza.
W połowie sierpnia zeszłego roku w Pabianicach rozgorzała dyskusja, jak długa jest nasza pływalnia. Radny Marian Koczur przyszedł na pływalnię z centymetrem i osobiście sprawdzał długość basenu. Problem ilości ratowników na pływalni trzeba było rozwiązać szybko, albo zamknąć pływalnię.
– Zgodnie z przepisami potrzebuję więcej ratowników od września, gdy zaczną przychodzić uczniowie szkół – tłumaczył wtedy dyrektor Piotr Adamski.
Chciał od miasta dostać 14.000 zł na zatrudnienie dodatkowych ratowników. Drugie tyle miał w swoim budżecie. Na szczęście je dostał.
W 2008 roku wejść na naszą pływalnię było 82.000. W 2013 roku już 122.000. Teraz niemal na każdym wejściu jest po około 50 osób.
Jeśli ktoś się zacznie topić, to ratownicy powinni położyć go na deskę ortopedyczną i tak przygotowanego wyciągać z wody. My deskę ortopedyczną mamy. Kosztowała 1.800 zł. Przydaje się?
– Jednemu ratownikowi nie wolno układać rannej osoby na desce, bo nie ma stabilizacji kręgosłupa. Powinno to robić dwóch, a nawet trzech. Takie są przepisy – tłumaczy ratownik.
Basen w Pabianicach ma 25 metrów. Tak wynika z projektu budowlanego. Ale gdyby go zmierzyć, to z jednej strony jest krótszy o 2 centymetry.
– Był budowany na 25 metrów. Tak jest zapisane w dokumentacji obiektu. Wszystko jest pięknie i śmiesznie, gdy nie ma tragedii. Ale gdy dochodzi do nieszczęścia, prokurator nikogo nie będzie pytał o oszczędności budżetowe – mówił w sierpniu jeden z ratowników.
Dyrektor Adamski od września zatrudnił po dwóch ratowników na zmianie.
- To była słuszna decyzja, bo teraz ratownicy mogą bezpiecznie wyjść do toalety, zajrzeć do sauny. Wcześniej nie mogli, bo na zmianie był jeden ratownik - tłumaczy dyrektor. - Wreszcie mogą normalnie pracować i bez presji, że gdy wyjdą, coś złego się może wydarzyć.
Rocznie osoby pływające zasilają kasę miejską o 700.000 zł. W sumie z hotelu, wynajmu, reklam i basenu MOSiR wpłaca do budżetu 2 mln zł. Na utrzymanie obiektów i pensje pracowników dostaje z kasy miejskiej 3,9 mln zł.
Komentarze do artykułu: Prokurator na pływalni
Nasi internauci napisali 4 komentarzy
komentarz dodano: 2015-01-15 18:34:13
komentarz dodano: 2015-01-15 13:35:54
komentarz dodano: 2015-01-15 09:45:39
komentarz dodano: 2015-01-14 17:23:16