- To fascynujący sport – zapewnia. – Daje mi dużo satysfakcji. Zwłaszcza, że prawie zawsze staję na podium.
29-letnia Edyta od roku trenuje w sekcji zapaśniczej Pabianickiego Towarzystwa Cyklistów. Wraz z mężem (zapaśnikiem) mieszka w Czyżeminku. Teraz przygotowuje się do mistrzostw Europy w sumo - w Krotoszynie.
Pochodzi z Zychorzyna koło Opoczna. Zapasy trenowała już w szkole średniej.
- Wyjechałam do technikum i mieszkałam w internacie – opowiada. – Popołudniami nie miałam co robić, więc z koleżanką zapisałyśmy się do klubu zapaśniczego.
Były dwie wśród 30 chłopaków. Ćwiczyły z nimi chwyty i rzuty na matę.
- Zapasy to kontaktowy sport, trzeba było przełamać opory – mówi zawodniczka. – Z czasem przywykłam.
Początki były trudne.
- Po pierwszym treningu czułam, że cała jestem poobijana – wspomina. - Miałam zakwasy, z trudem chodziłam po schodach.
Po zaledwie sześciu miesiącach treningów startowała w zawodach i zdobyła brązowy medal. Po roku dostała zaproszenie do kadry narodowej zapaśniczek.
Zaczęły się wyjazdy na zgrupowania, obozy treningowe. Trener wystawił ją na mistrzostwa świata w Poznaniu. Zdobyła brązowy medal.
- Przywoziłam medale z kolejnych mistrzostw Europy i świata – Edyta mówi z dumą. - Mam ich około trzydziestu.
Ze zawodów zapaśniczych Edyta zrezygnowała cztery lata temu. Siły i zapał przeniosła na japońską dyscyplinę sportu.
- Po krótkim szkoleniu wystartowałam w kategorii powyżej osiemdziesięciu kilogramów – wspomina. - Miałam czternaście rywalek. Zajęłam pierwsze miejsce.
Ostatni jej sukces to brązowy medal na mistrzostwach Europy w 2007 r. (w kategorii powyżej 80 kg).
Zawody sumo kobiet są rozgrywane w czterech kategoriach. Od 65 kg, do 80 kg, powyżej 80 kg i w klasie open.
Edyta często staje naprzeciwko znacznie tęższych i większych rywalek.
- Z wieloma wygrywam – dodaje. – Jednak ciągle pokonuje mnie mistrzyni olimpijska, Niemka ważąca 170 kilogramów, a także 130-kilogramowa Rosjanka.
W tym sporcie ważna jest siła, technika i przygotowanie psychiczne. Trzeba też poznać przeciwniczki.
- Nagrywam walki i obserwuję ich przebieg – opowiada Edyta. – Tak opracowuję strategię. Gdy zawodniczka jest drobniejsza, łatwiej mi chwycić ją za pas i wypchnąć za wyznaczone pole. Gdy ja jestem lżejsza, wolę walczyć z dystansu.
Walka sumo trwa 3-5 sekund, ale niekiedy przeciąga się do 5 minut. Poprzedzają ją rytuały. Zawodnicy wchodzą na gliniany ring o średnicy 4,55 m, zwany dohyo - posypany piaskiem i otoczony belkami ze słomy. Na komendę sędziego kłaniają się, okazując sobie szacunek. Potem kucają, pokazują dłonie, obracają nimi i klaszczą.
- W ten sposób pokazujemy, że walka będzie czyta, że nie mamy broni – opowiada Edyta. - Odpędzamy złe moce.
Przed komendą do walki zawodnicy kucają przed linią startową i mierzą się wzrokiem. Ostatnią pozycją jest położenie rąk na liny startowej.
- Te gesty pomagają nam koncentrować się – mówi Edyta. – Symbolikę tę lepiej rozumieją Japończycy. Dla nich sumo to świętość.
Walkę przegrywa zawodnik, który znajdzie się poza dohyo lub dotknie go jakąkolwiek częścią ciała, oprócz stopy.
- Podczas walki nie można uderzać pięściami ani policzkować przeciwnika – tłumaczy Edyta. – Można stosować najróżniejsze chwyty: łapać za pas, popychać.
Po wygranym pojedynku trzeba zachować powagę.
- Zbytnia radość i okazywanie emocji nie przystoi zawodnikowi sumo – wyjaśnia Edyta.