Jeszcze kilka tygodni temu bardzo wierzyła, że pokona raka. Chciała wygrać tę walkę nadzieją, niezłomnością i uśmiechem.

- Dzwoniłyśmy do niej z informacjami o terminach komisji i sesji – mówią pracownice Biura Rady Miejskiej. – Zawsze odpowiadała, że czuje się lepiej, że ma nadzieję na wyzdrowienie. Była pogodna.

Niemal do końca szukała ratunku w chemioterapii.

– Przeszła dwa cykle chemioterapii – opowiada Joanna Ubych, szefowa Miejskiego Centrum Pomocy Społecznej, przełożona i przyjaciółka zmarłej.– Trzeciej już nie chciała, bo była bardzo słaba.Udało mi się ją namówić. Niestety nie przeszła jej. Zmarła.

Na zabiegi wożono ją na oddział onkologiczny szpitala im. Kopernika w Łodzi. Schudła kilkanaście kilogramów, była bardzo słaba. Śmiertelna choroba spadła na Mariolę Florczak jak grom z jasnego nieba. Na początku kwietnia zaczęła skarżyć się na bóle żołądka. Lekarze podejrzewali kamienie w woreczku żółciowym. W pabianickim szpitalu zrobiono jej badania, także badanie żołądka - gastroskopię. Znajomi pocieszali ją, że za to lepiej wygląda, że to pomoże złagodzić dolegliwości.

Ale bóle nie chciały ustąpić, nasilały się. Chora dostała skierowanie do łódzkiego szpitala im. Sonenberga. Tu niestety, okazało się, że choroba jest o wiele groźniejsza. Badania wykazały nowotwór złośliwy. W żołądku był guz wielkości dwóch męskich pięści. Zamykał wejście do dwunastnicy. Chirurdzy musieli wyciąć spory fragment żołądka. Wycięli znaczną część chorej tkanki, ale nie wszystko. Profilaktycznie zastosowali chemioterapię.

– Jakieś dwa miesiące temu, po wyjściu ze szpitala odwiedziła nas – wspomina Joanna Ubych. – Skarżyła się na nogi. Ona, osoba niezmiernie żywotna i ruchliwa, miała kłopoty z poruszaniem się.

Zaczynał się niedowład nóg, stopniowo przechodził na ręce.

– Nie chciała poddać się kolejnej chemioterapii – wspomina Ubychowa.– Ale poszła.

Mariola Florczak zmarła w szpitalu.

– Rozmawiałam z nią przez telefon w środę wieczorem. Była bardzo słaba. Prosiła, żebym zadzowniła nazajutrz – mówi Joanna Ubych. – Rano dowiedziałam się, że nie żyje.

Żadna z pacjentek, z którymi leżała w sali, nie zauważyła kiedy odeszła. Mówią, że zmarła we śnie 4 sierpnia rano.

Zgodnie z ostatnią wola zmarłej jej ciało zostanie poddane kremacji, a urna z prochami spocznie na cmentarzu katolickim.

- Wieść o jej chorobie i śmierci dała mi do myślenia – mówi Jerzy Marynowski, przewodniczący Rady Miejskiej. – Po co się spieramy, kłócimy, zabiegamy o rzeczy małe, gdy w pewnym momencie wszystko to przestaje być ważne…

Mariola Florczak zmarła 4 sierpnia. Zostawiła 24-letniego syna.

Pożegnamy ją w środę 10 sierpnia o godzinie 14.00 na cmentarzu katolickim.

***

Mariola Florczak ukończyła Studium Zawodowe dla Pracowników Socjalnych w Łodzi. Przez wiele lat opiekowała się biednymi i najbardziej potrzebującymi mieszkańcami naszego miasta - w szpitalu, Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Miejskim Centrum Pomocy Społecznej.

W 2002 roku pabianiczanie wybrali ją do Rady Miejskiej (z listy Samoobrony). Niedawno Mariola Florczak przeszła do nowego ugrupowania - Inicjatywy RP. Była przewodniczącą komisji inwentaryzacyjnej Rady Miejskiej. Należała do radnych kontrowersyjnych. Niewysoka, mocno przy kości, lubiła zmieniać fryzury i kolor włosów.