Przed Miejskim Ośrodkiem Kultury przy ul. Kościuszki już przed 13.00 zebrała się spora grupa ludzi. Czekali na przyjazd byłego premiera, prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.
Spotkanie z mieszkańcami miasta zaplanowano na 13.15. 20 minut po ustalonym czasie, przed MOK zajechało kilka ekskluzywnych aut, w tym SAAB, z którego, w towarzystwie ochrony, wysiadł Kaczyński.
Brat prezydenta, ubrany w grafitowy garnitur i czarny krawat w białe kropki, powitany został przez władze miasta, z prezydentem Zbigniewem Dychto na czele, po czym szybko przeszedł do sali widowiskowej MOK-u, gdzie czekało na niego kilkuset wyborców. Jeden z nich dotknął marynarki premiera i uradowany wykrzyknął: „dotknąłem historii!”.
- Na wstępie chcielibyśmy przeprosić za spóźnienie – usłyszeliśmy. - Niestety spotkanie nie będzie długie, ponieważ jeszcze dziś jedziemy na podobne do Sieradza i Pajęczna.
Kaczyński mówił o sytuacji politycznej w kraju.
- Narasta zawód Polaków, którzy liczyli na to, że nowy rząd coś zmieni. Był to jedna wielka mistyfikacja.
Po chwili ujrzał starszą kobietę, stojącą niedaleko sceny i poprosił o miejsce siedzące dla niej. Staruszka spoczęła w pierwszym rzędzie, zarezerwowanym dla VIP-ów, obok prezydenta Dychto.
- Za rządów PiS-u poprzez media tworzono w Polsce złą atmosferę – tłumaczył premier. - Z tego powodu, chociaż rok 2006 był najspokojniejszym rokiem w Polsce od 1989 roku, przegraliśmy wybory.
Jak dywagował Kaczyński, po zmianie władzy żadne reformy nie nastąpiły.
- Donald Tusk dla niektórych jest może sympatyczny, ale ja widzę tylko te jego wilcze oczy - stwierdził. - Do rządzenia to on się na pewno nie nadaje.
W sali usłyszeć można było śmiech i gromkie brawa.
Następnie prezes PiS-u mówił o narastającej w kraju drożyźnie oraz tragicznym stanie służby zdrowia.
- Mamy do wybory dwie bardzo odmienne koncepcje Polski: koncepcję PiS-u, czyli opartą na sprawiedliwości społecznej, minimum dla wszystkich i koncepcję Platformy Obywatelskiej -Polski liberalnej, Polski prawa silniejszego, wręcz darwinizmu społecznego – tłumaczył słuchaczom.
Po półgodzinnym monologu Jarosława Kaczyńskiego, przyszła pora na pytania.
Pierwsze zadała znana pabianicka biegaczka, Jadwiga Rosińska.
- Co z podwyżkami rent dla emerytów i rencistów, gdzie są pieniądze dla sportowców – weteranów – pytała zbulwersowana kobieta.
W odpowiedzi Kaczyński tłumaczył, że oskarżenia, jakie kieruje pod jego adresem, powinny trafić do obecnego premiera. PiS przywrócił rewaloryzację emerytur i partia chciała, by wprowadzono dopłaty dla ludzi z najniższą rentą. W tym przeszkodą jest - do tej pory - Trybunał Konstytucyjny, którego członkowie (w oparciu o ochronę praw nabytych), nie chcą się na to zgodzić, tłumacząc, że jeśli podwyżka emerytur, to dla wszystkich.
Pani Jadwiga nie była usatysfakcjonowana taką odpowiedzią i - przez swoje głośne oburzenie - skutecznie podniosła atmosferę w sali.
Głos zabrała też repatryjantka z Białorusi, która od 1994 roku mieszka w Pabianicach i nie może doprosić się o uznanie jej repatryjacji.
- Jest to druga taka sprawa, z którą się zetknąłem – powiedział premier. - Nie dotyczy ona dużej liczby mieszkańców Polski, ale zgłoszę poprawkę do konstytucji.
Inna kobieta została wygwizdana, ponieważ zapytała o współpracę Kaczyńskich z Lechem Wałęsą, o którego powiązaniach z tajnymi służbami wiele się teraz mówi.
- Czy pani uważa, że ja albo brat werbowaliśmy Wałęsę do tych służb – dziwił się premier.
Starszy mężczyzna mówił o skandalicznym stanie polskich sądów. Inny, o bezprawiu panującym w spółdzielniach mieszkaniowych. Poruszony również został problem korupcji.
Ze względu na ograniczony czas spotkania, nie wszyscy chętni zdążyli zadać swoje pytania.
- Za tę ignorancję napluję panu w twarz – krzyczała starsza kobieta.
O 14.30 Jarosław Kaczyński opuścił gmach MOK-u i pojechał na obiad do restauracji Piemont.