- To inicjatywa radnych - mówi Zbigniew Dychto, prezydent Pabianic. - Ustaliliśmy jednak, że większość z tych pieniędzy zostanie przeznaczona na sprzątanie po psach.

Urzędnicy "namierzyli", że w mieście mieszka około 4.000 psów. Rada określiła stawkę roczną w wysokości 40 zł od jednego psa, od każdego następnego zaś 25 zł. Z tego tytułu do kasy miejskiej wpłynie około 100.000 zł.

Ta stawka odpowiada wysokościom stawek w ościennych gminach, gdzie podatek waha się od 30 do 45 zł. Zwolnieni z niego są niewidomi, głuchoniemi i niedołężni. Właściciele, którzy mają powyżej 65 lat, nie będą płacić, jeśli mają tylko jednego psa.

- To po prostu kolejny sposób na nabicie kiesy miastu, które ma troszkę długów do spłacenia - oburza się uczestnik forum zyciepabianic.com.pl. - Czy widział ktoś w Pabianicach odpowiedni pojemnik na odchody? Ta kasa do tej pory nie szła na nic konkretnego!

- Może za te pieniądze urzędnicy powinni postarać się o papierowe torby na kupy, dostępne dla wszystkich - proponuje kolejna z forumowiczek.

Pomysłów jest więcej: łopatki, woreczki, miniodkurzacz do sprzątania trawników i chodników.

- Zastanawiamy się nad zakupem takiego odkurzacza - odpowiada prezydent Dychto. - Będę w tej sprawie rozmawiał z szefem Zarządu Dróg i Zieleni Miejskiej. To jednak nie załatwi problemu. Powinniśmy sami się zmobilizować i sprzątać po swoich psiakach. Inaczej niewiele się zmieni.

Część pieniędzy z podatku od psa pójdzie na schronisko przy ul. Partyzanckiej 110.