Dzień i noc trzy ciężarówki Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej wywożą z miasta tony śniegu. Zwały są wysypywane do koryta Dobrzynki. Robotnicy oczyszczają najważniejsze skrzyżowania w mieście, bo tylko na tyle wystarcza im sprzętu i sił.

Więźniowie odśnieżają, rezerwiści czekają

Od poniedziałku przy odśnieżaniu chodników w centrum Pabianic pracuje 10 więźniów z łódzkiego zakładu karnego. Pilnuje ich jeden strażnik. Urząd Miasta płaci za dowóz przestępców do Pabianic i zapewnia im posiłki. Dowódcy wojskowi zapowiadają, że jeżeli zima szybko nie ustąpi, do walki z nią zostaną wezwani rezerwiści. Z Pabianic powołania mogą dostać przeszkoleni mechanicy i kierowcy ciężarówek.

W piątek już prawie normalnie kursowały tramwaje linii 41. Wcześniej przez dwie doby po szynach jeździły tylko wagony-spychacze. Do Pawlikowic i Górki Pabianickiej nie kursowały autobusy MZK, bo nie mogły zawrócić na zawalonych śniegiem pętlach.
Z dużym opóźnieniem dowożono dzieci z Woli Zaradzyńskiej i Gadki Nowej do Gimnazjum w Ksawerowie. Absolutnie nieprzejezdna była droga z Pabianic do Konstantynowa.

Karetka ugrzęzła na amen

Zupełnie odcięte od świata były cztery wsie powiatu pabianickiego. Z żadnej strony przez blisko 2 doby nie można było dotrzeć do Wymysłowa Francuskiego, Konina, Majówki i Szynkielewa. Aby pomóc mieszkającym tam ludziom, starosta powołał Powiatowy Zespół Reagowania Kryzysowego. Jedną z pierwszych decyzji zespołu było wysłanie świeżej żywności do mieszkańców zasypanych wsi. Zajęła się tym straż pożarna. Do chorego mieszkańca gminy Dłutów strażacy musieli dowieźć nawet lekarza, bo karetka utknęła w zaspie.

Dwie doby w drodze

Dla wielu pabianiczan powrót z urlopów sylwestrowych okazał się wyprawą życia. Najtrudniej było sforsować drogi krajowe wracającym z południa Polski. Rekordziści wracali
z Zakopanego (360 km) nad Dobrzynkę 36 godzin.

- Noc spędziliśmy w samochodzie stojącym w korku na trasie nr 1 w okolicach Radomska - wspomina jeden z kierowców. - Na dworze było kilkanaście stopni mrozu, a my grzaliśmy się włączając od czasu do czasu silnik. Nikt nie wiedział, ile paliwa pali samochód na postoju. Nigdzie nie można było się dodzwonić, bo sieć komórkowa była przeładowana. Cud, że wyszliśmy z tego zdrowi i cali.

Po ulicach Pabianic kierowcy jeździli wyjątkowo bezpiecznie. Policja przez trzy krytyczne doby była wzywana tylko kilkanaście razy do wypadków.

- Były to stłuczki wynikające z tego, że nie wszyscy kierowcy radzili sobie z paskudnymi warunkami drogowymi - mówi Dariusz Karpecki, rzecznik prasowy pabianickiej policji.

Będzie padać

Od najbliższej niedzieli przez cztery kolejne dni ma znowu mocno padać i wiać. Według Regionalnej Stacji Hydrologiczno-Meteorologicznej w Wieluniu nowy atak zimy nie będzie jednak tak gwałtowny jak ten ostatni.