Prof. Jan Berner - prezydent miasta, rozmawia z Życiem Pabianic o kontrowersyjnych decyzjach nowego dyrektora szpitala, niepokojach pacjentów, zagrożeniu ich życia, proteście lekarzy i przyszłości naszej służby zdrowia. Jan Berner jest także przewodniczącym Rady Społecznej SP ZOZ.

Dlaczego pozwolił Pan na to, by tylko jeden lekarz opiekował się aż 81 chorymi na oddziale wewnętrznym pabianickiego szpitala? Przecież to jawne igranie z życiem i zdrowiem pacjentów.

- Odpowiedzialny za całość spraw jest dyrektor szpitala. Jeżeli dyrekcja wprowadza plan oszczędnościowy ratujący szpital, to nie można jej w tym przeszkadzać. Ten okres, w którym dyżuruje jeden lekarz, jest w trakcie obserwacji. Do końca marca będzie można dokonać oceny i wyciągnąć wnioski.

Zatrudniony przed kilkoma dniami Jacek Wutzow, były wiceminister zdrowia, nie ma kwalifikacji, by zajmować stanowisko wicedyrektora szpitala do spraw lecznictwa. Brakuje mu specjalizacji II stopnia i aktualnego prawa wykonywania zawodu. Czy po to zatrudniono Wutzowa jako „pełniącego obowiązki", aby sprytnie ominąć przepisy?

- Dyrektor wybiera sobie zastępcę i jest za to odpowiedzialny oraz ponosi konsekwencje, także jeśli omija prawo. Z tego co wiem, dr Jacek Wutzow ma prawo wykonywania zawodu, które nie jest zbywalne. Może je odebrać sąd.

Proszę ustosunkować się do zdumiewających decyzji nowego dyrektora szpitala, Pawła Górskiego, wydanych podczas spotkania z kierownikami poradni rejonowych:
- wystawiać mniej skierowań pacjentów na dodatkowe badania (morfologię, badanie moczu, usg, rtg),
- mocno ograniczyć lekarzom wyjazdy na wizyty domowe do chorych, także do małych dzieci z gorączką (lekarz może to robić pieszo?),
- mocno ograniczyć w soboty i niedziele wyjazdy pielęgniarek z zastrzykami i insuliną dla chorych,
- przygotować do zwolnienia rejestratorki i część pielęgniarek z przychodni.
Naszym zdaniem są to szkodliwe decyzje. Chcemy poznać Pana opinię na ten temat.

- Uważam za istotne, aby lekarze nie zapominali o tym, iż badania podmiotowe i przedmiotowe chorego są najważniejsze. Na badania dodatkowe winno się dopiero po nich kierować w zależności od wskazań. Reorganizacja rejonów jest bardzo ważna. Wiemy, że poradnie przynosiły dotąd ogromny deficyt. Po to jest dyrekcja, żeby to przeanalizować, mając na uwadze także dobro pacjenta. Jeśli chodzi o wyjazdy do pacjentów, sądzę, że tam, gdzie to będzie konieczne i pilne, dyrekcja nie odmówi takiej pomocy chorym. Pytania dotyczące rejestratorek oraz innych spraw organizacyjnych, proszę kierować do dyrektora.

Czy dyrektorów naszego szpitala musimy przywozić z Łodzi albo „odkurzać" byłych urzędników z ministerstwa?

- W ciągu ostatnich lat było szereg pomysłów w Pabianicach. Doprowadziły one miedzy innymi do tego, że dzisiaj piękny szpital chyli się ku upadkowi. Teraz są prowadzone próby ratowania szpitala, w czym mogą być również pomocni byli, doświadczeni pracownicy Ministerstwa Zdrowia.

Kontrola wewnętrzna w szpitalu wykryła stratę 56.000 zł. Według kontrolerów, straciliśmy na prywatnych badaniach pewnego lekarza. Wiedział Pan o tym już w połowie października. Dlaczego zwlekał Pan aż dwa miesiące z powiadomieniem prokuratury?

- 16 października przed godz. 16.00 dyrektor Andrzej Iwanowski przekazał do sekretariatu Urzędu Miejskiego pismo zaadresowane do mnie dotyczące kontroli wewnętrznej. Potem pełniącym obowiązki dyrektora szpitala był Jacek Dyba. Rozmawiałem z nim i ustaliliśmy, że ta sprawa zostanie przekazana prokuratorowi, jeszcze przed powołaniem nowego dyrektora. Może zbyt wiele obowiązków i niezwłoczne powołanie nowego dyrektora przesunęły to powiadomienie.