Zamiast na stoły biednych rodzin, jedzenie podarowane przez stowarzyszenie Szansa wpadało do koryt w chlewie. Jak to możliwe?
Nazwisko jednej z pabianickich rodzin jest na liście ubogich. Ani ojciec, ani matka, ani dzieci nie pracują. Nie dostają też zasiłków. Po miesięczny przydział żywności dla tej rodziny przychodził mężczyzna z wózkiem. Z magazynu przy ulicy Traugutta 2 brał kilkadziesiąt kilogramów kaszy, mąki, cukru, mleka w proszku i makaronu. Ładował to na wózek i znikał. Nikt ze stowarzyszenia Szansa, zajmującego się pomaganiem ubogim, nie pytał go, co się dzieje z podarowanym jedzeniem.
Wkrótce wyszło na jaw, że mąka, kasza i mleko trafia do gospodarstwa rolnego pod Pabianicami. Tam karmiono nimi świnie.
- Wybrałem się do ludzi, którzy w ten sposób pozbywali się darów - mówi Zbigniew Dychto. - Pytałem, z czego żyją, czy rzeczywiście potrzebują naszej pomocy. Okazało się, że choć nikt z nich nie pracuje, żyją dostatnio i nie potrzebują wsparcia. Po rozdawaną żywność wysyłali sąsiada.
Wiadomość o karmieniu świń darami dla ubogich niezbyt zbulwersowała szefa stowarzyszenia Szansa - Zdzisława Karczewskiego.
- Gorzej byłoby, gdyby rozdawana żywność szła na sprzedaż, a pieniądze były przepijane - uważa Karczewski. - A zdarza się i tak.
Szansa współpracuje z łódzkim Bankiem Żywności. Dostaje mleko, sery, makarony, mąkę, cukier, kaszę. To dary serca. W Pabianicach Szansa rozdaje dary rodzinom najbardziej potrzebującym. Z jej pomocy korzystają także mieszkańcy gmin Dłutów i Dobroń.
- Do niedawna pomagaliśmy ubogim z Lutomierska i gminy Pabianice, ale już sami sobie radzą. Mają własne banki żywności - dodaje Karczewski.
W lipcu Szansa rozdała żywność 800 osobom. Na listach potrzebujących pomocy jest 1.700 nazwisk. Listy te sporządzono w porozumieniu z Miejskim Centrum Pomocy Społecznej.
- Ośrodek kieruje ubogich do nas. A my nie wnikamy, czy ci ludzie potrzebują pomocy, czy nie - dodaje Karczewski.