Ania spadła z drabinki podczas lekcji gimnastyki w Szkole Podstawowej nr 1. Obie ręce ma złamane w nadgarstkach. Nauczycielki przy tym nie było, bo poszła do magazynku po piłki. Zamiast wezwać pogotowie, nauczycielka zadzwoniła po mamę Ani. Matka zwolniła się z pracy i szybko przyjechała do szkoły. Ania siedziała na ławce. Jedną rękę miała owiniętą bandażem. Bardzo ją bolało.

- Kazali mi zabrać dziecko - mówi matka. - Pojechałam z córką do pogotowia.

W pogotowiu dziewczynki nie przyjęli, bo była godzina 10.30. Kazali iść do przychodni chirurgicznej w szpitalu. Ania mdlała z bólu.

- Gdyby pogotowie wezwano do szkoły, dziecko nie musiałoby cierpieć przez osiem godzin - żali się matka. - Pewnie od razu zawiozłoby Anię do łódzkiego szpitala Matki Polki. Ale skąd miałam wiedzieć, że tak trzeba postąpić? Nauczycielka powiedziała, że mam zabrać Anię, bo coś jej się stało w rękę.

W przyszpitalnej przychodni Ania czekała 45 minut w kolejce na prześwietlenie. Lekarka obejrzała zdjęcia rentgenowskie i stwierdziła, że w naszym szpitalu nie pomogą. Kazała jechać do szpitala w Łasku lub Łodzi. Dziecko miało złamanie z przemieszczeniem kości.

- Lekarka powiedziała, że szpital jest biedny i mowy nie ma, żeby karetka zawiozła nas do innego szpitala - opowiada matka. - Mówiłam, że nie mam auta, a na taksówkę do Łodzi mnie nie stać. Przez godzinę szukałam kogoś, kto mógłby nas zawieźć do Matki Polki.

Dopiero o godzinie 14.00 Ania dojechała do łódzkiego szpitala. Tam chirurdzy dali jej znieczulenie i złożyli połamaną rękę. Obie ręce zagipsowali, bo druga też była poważnie złamana. Po operacji doktor Hanna Cerska powiedziała do Ani: -Podziwiam cię, że tak długo wytrzymałaś straszny ból".

- Córka wytrzymała, bo dawałam jej tabletki przeciwbólowe - mówi matka. - Leciała mi przez ręce. Mam ogromny żal do nauczycielki, że nie pomogła mi wezwać pogotowia do szkoły, tylko kazała zabrać dziecko. Bez serca była też lekarka w przychodni chirurgicznej. Jak mogła zostawić nas bez pomocy?

W tym roku szkolnym Ania nie wróci na lekcje. Obie rączki ma w gipsie. Nie może sama się ubrać, umyć ani jeść. Za kilka tygodni lekarze zdejmą gips. Przez całe wakacje Ania będzie jeździła na żmudną rehabilitację obydwu nadgarstków.


***
Czy Ania musiała cierpieć przez prawie 8 godzin?

Odpowiada Krystyna Rendecka - naczelnik Wydziału Infrastruktury w Urzędzie Miejskim, członek Rady Społecznej naszego szpitala:

- Nauczycielka zachowała się prawidłowo. Powinna natychmiast powiadomić o wypadku rodziców lub opiekunów. To oni decydują o formie leczenia. Dzieci powinny być cały czas pod opieką, ale nie mnie oceniać pracę nauczycielki Szkoły Podstawowej nr 1. Od tego jest dyrektor szkoły. Nie znam powodu, dla którego lekarka nie skonsultowała swojej decyzji z dyrektorem szpitala. Dziecko nie powinno cierpieć. Będę o tym rozmawiała z dyrektorami szkoły i szpitala.

Maria Masiuk, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1:

- Nauczycielka wyszła po piłki do magazynku z częścią klasy. Absolutnie nie powinna wychodzić z lekcji. Dzieci miały siedzieć po turecku, a Ania weszła na drobinkę i spadła. Nie wyglądało to poważnie, więc nie wezwaliśmy pogotowia. Nauczycielka usztywniła rękę bandażem i poczekała na mamę. Gdyby mama powiedziała, że nie ma samochodu, ktoś by ją zawiózł do szpitala.

Andrzej Różalski, kierownik pogotowia:

- Obowiązuje nas rozporządzenie ministra z zeszłego roku, które zezwala na bezpłatne przewozy karetką tylko inwalidom, poszkodowanym z urazami nóg i nieprzytomnym. Matka dziewczynki mogła skorzystać z przewozu karetką do łódzkiego szpitala, ale musiałaby zapłacić 3 zł za kilometr, czyli w sumie jakieś 100 zł.

Maria Szram - adwokat:

- Obowiązkiem szkoły jest zadbać o prawidłową opiekę w czasie zajęć lekcyjnych. Nie może być takiej sytuacji, że nauczyciel wychodzi podczas lekcji. Jego obowiązkiem jest przynieść piłki w czasie przerwy. Dlatego uważam, że jest podstawa dochodzenia roszczeń.


***
Poradnik dla rodziców:

Co zrobić, gdy Twoje dziecko miało wypadek w szkole:
1. Natychmiast przyjedź do szkoły
2. Wezwij karetkę do szkoły
3. Jeśli lekarz odmówi zawiezienia dziecka karetką do innego szpitala, proś o rozmowę z dyrektorem szpitala. Może się zlituje