Jerzy Kulicki w TV pokazał się ponad dwa lata temu. Występował w telewizyjnym programie Big Brother. Od tamtej pory gra w reklamach. Ostatnio - miesięcznika o modzie i urodzie. Gra sprzedawcę, który Mai Ostaszewskiej poleca buty za 1.800 zł.

- Przez trzy dni kręciliśmy to w poznańskiej galerii Browar - mówi Kulicki. - Mieszkałem w superhotelu, podawali mi śniadanka i obiadki. Dbali, bym miał ładne ciuchy i dobrze się czuł. Na dodatek nieźle zapłacili.

Dla Idei rozwijał żółty baner na wieżowcu. W Biovitalu zagrał tatę. W reklamie tabletek Strepsils pokazał plecy.

- Za te plecy dostałem największą gażę - ujawnia. - Za udział w sesji zdjęciowej zdarza się, że zarabiam więcej, niż przez miesiąc jako strażak.

W kwietniu zobaczymy Kulickiego w reklamie Mlekovity. Jako tata będzie pił z dziećmi mleko.

- Po wyjściu z Big Brothera wiele osób proponowało mi współpracę, nic z tego nie wyszło - opowiada. - Dopiero na otwarciu pola golfowego pod Warszawą zawodowy agent zaproponował współpracę, która do dziś się rozwija.

Właśnie od niego dostał we wtorek propozycję zdjęć dla magazynu Gala. Na sesję chcą go zaprosić do Egiptu.

- Nie żałuję, że wystartowałem w reality show. Jako model nieźle zarabiam, a do tego świetnie się bawię - dodaje.

Kulicki nadal jest strażakiem pożarnym w Komendzie Miejskiej w Łodzi. Ma stopień aspiranta sztabowego, jest dowódcą zmiany Grupy Ratownictwa Wysokościowego.

- Dostałem propozycję, by wystąpić na rozbieranych zdjęciach w Playboyu, w duecie z Frytką, gwiazdką Baru i Big Brothera - wyznaje. - Ale się nie zgodziłem. Pewnych granic nie przekraczam.

---
Małgorzata Woźna błysnęła w nadawanej przez TVN Drodze do gwiazd. To program, w którym młodzi śpiewają stare przeboje. Jego gospodarzem jest Zbigniew Wodecki.

Mocny, niski głos Gosi oczarował jurorów programu, zwłaszcza Justynę Steczkowską. Gosia wygrała jeden z odcinków Drogi. Było lato 2002 roku.

- Podczas nagrań miałam wrażenie, że jesteśmy tylko zapchajdziurami czasu antenowego - wspomina Gosia. - Zdawało mi się, że wyniki konkursu były ukartowane.

TVN szybko zapomniał o utalentowanej pabianiczance. Nie pomógł nagrać płyty.

- Pamiętali tylko o tym, że nie wolno mi pokazywać się w mediach bez konsultacji z władzami TVN - ubolewa Gosia.

Głos Małgosi doceniła Justyna Majkowska, która śpiewała z Michałem Wiśniewskim w zespole Ich Troje.

- Zaproponowała mi pracę w swoim zespole, Erato - cieszy się pabianiczanka.

W kwietniu ukazała się płyta "Nie czekam na cud", którą Erato z Gosią nagrało pod koniec ubiegłego roku. Po świętach zespół pojedzie w trasę koncertową. W wakacje będą mieć serię koncertów nad Bałtykiem.

Gosia debiutowała w przedszkolu. W 1988 r. wygrała Festiwal Piosenki Dziecięcej w Pabianicach. W liceum śpiewała w młodzieżowej orkiestrze rockowo-symfonicznej, a później w pabianickim zespole Coffe Shop i sieradzkim Jemmaja.

- Nagraliśmy płytę wraz z Krystyną Prońko - wspomina Gosia.

Pomysł wystąpienia w Drodze do gwiazd pojawił się niedługo potem.

- Mieliśmy nadzieję, że pomoże w promocji zespołu. Ale się rozczarowaliśmy… - mówi Gosia.

---
Aleksandra Gietner miała 16 lat, gdy dostała gwiazdkę z nieba. Ona - drobna złodziejka, uciekinierka z domu i wagarowiczka, mogła zostać sławną aktorką. Zagrała w filmie "Cześć, Tereska", ale przegrała życiową szansę. Od miesiąca siedzi w areszcie za bandycki napad na 78-letnią emerytkę.

Reżyser Robert Gliński przez rok szukał dziewczyny do tytułowej roli w filmie "Cześć, Tereska". Olę znalazł w poprawczaku w Otwocku. W filmie zagrała 15-letnią Tereskę z blokowiska, która śpiewa w kościelnym chórze i marzy o karierze projektantki mody. Ale nikogo to nie interesuje. Tereska wpada na stromą ścieżkę: papierosy, wino, kradzież, seks, wreszcie zbrodnia.

Film obsypano nagrodami. Ola wróciła do poprawczaka. Wkrótce uciekła do Gdyni, bo tam na Festiwalu Filmowym "Cześć, Tereska" dostał Grand Prix. Jurorzy Festiwalu Filmowego w Chicago dali Oli wyróżnienie dla najlepszej młodej aktorki. Olka miała lecieć do Ameryki, by odebrać nagrodę. Nie poleciała. Gdy w Ameryce rozdawano nagrody, okradała sklep przy Bardowskiego w Pabianicach.

W ubiegłym roku była nadzieja, że wreszcie się ustatkuje. Wracała do poprawczaka z przepustek, ukończyła gimnazjum. W lipcu sąd zgodził się na jej powrót do Pabianic. W sierpniu zamieszkała u babci - Anieli. Chciała pójść do liceum.

- Ale żaden dyrektor nie chciał jej w swojej szkole - mówi Ryszard Zimoń z Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia, który pomagał Oli.

Ola zapisała się do prywatnego liceum. Ale nie był to najlepszy pomysł. Dziewczyna potrzebowała codziennych obowiązków, a nie tylko sobotnio-niedzielnych zjazdów. Miała za dużo wolnego czasu. Szybko wróciła do "starych" kumpli. W dzień spała, nocą balowała. W końcu rzuciła szkołę, sprzedała co cenniejsze rzeczy z mieszkania i zniknęła.

Teraz siedzi za napad na staruszkę ze wsi pod Zduńską Wolą. Może dostać nawet 12 lat więzienia.