Kolejny groźny pożar wybuchł nocą w spółdzielczym bloku przy ul. Żytniej 24. Ogień pojawił się w mieszkaniu Włodzimierza i Mirosławy K. na drugim piętrze. Była sobota, dochodziła godz. 23.30.

Przyjechały wozy Państwowej Straży Pożarnej i ochotników. Strażacy musieli użyć masek tlenowych, bo dym w klatce schodowej i mieszkaniu był bardzo gęsty. Służby Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej odcięły dopływ gazu i prądu.

Ewakuowano 14 lokatorów sąsiednich mieszkań. Z balkonu na czwartym piętrze strażacy na podnośniku zdjęli dwoje dzieci. Z mieszkania na trzecim piętrze udało się zabrać Halinę B. (lat 55) i jej 1,5-rocznego wnuczka. Leżą w szpitalu z objawami zatrucia tlenkiem węgla. 10 osób sprowadzono schodami.

- Przyczyną było zaprószenie ognia przez lokatorów - mówi brygadier Dariusz Jach z Państwowej Straży Pożarnej. - Prawdopodobnie źródłem ognia był papieros.

Sąsiedzi twierdzą, że wieczorem w mieszkaniu lokatorów K. trwała libacja. Było bardzo głośno, przez okno leciały butelki. W pewnym momencie sąsiedzi zobaczyli ogień.

Z płonącego mieszkania wyprowadzono kompletnie pijanych dwóch mężczyzn i kobietę. Jeden z ocalonych był agresywny, policjanci skuli go kajdankami. W komendzie siedział aż do wytrzeźwienia. Włodzimierz K. (lat 59) miał w organizmie 2,49 prom. alkoholu, Mirosława K. (lat 58) - 2,23 prom., a ich gość Dariusz K. (lat 22) - 1,78 prom.

W akcji ratunkowej brało udział 34 strażaków. Były 2 karetki pogotowia, 2 radiowozy policji i 2 Straży Miejskiej. Straty oszacowano na 30.000 zł.