We wtorek w porze śniadaniowej żona wyszła do sklepu. W mieszkaniu został sam starszy pan. Chwilkę później zapukały dwie kobiety. Twierdziły, że w obiegu są fałszywe pieniądze i przyszły sprawdzić, czy ten pan też takie ma. Zapytały, czy ma banknoty. Miał.

- Panie sprawdziły 5.000 zł i stwierdziły, że banknoty nie są fałszywe. Zapytały, czy ma jeszcze jakieś pieniądze - mówi znajomy rodziny.

Miał. Wyszperał z ukrytego schowka całe oszczędności rodziny. Było tego 21.000 zł.

- Kobiety sprawdziły banknoty i wyszły - opowiada. 

Gdy żona wróciła ze sklepu, okazało się, że nie ma 5.000 zł. Na drugi dzień postanowiła sprawdzić, czy są wszystkie oszczędności. W schowku pod sufitem brakowało 21.000 zł.

Starszy pan jest w takim szoku, że nie jest w stanie nawet podać rysopisu kobiet.

- Może ktoś je widział, może były jeszcze gdzieś - zastanawia się rodzina i prosi o pomoc.

- Starsi ludzie muszą się pilnować i nikogo obcego nie wpuszczać do mieszkania – mówi policjant z naszej komendy. - Złodzieje są sprytni. Jedni mówią, że chcą sprawdzić banderole na banknotach, inni wchodzą pod pretekstem zakręcenia wody i informują o awarii. Wciąż ludzie nabierają się na wnuczka i oddają swoje oszczędności obcym ludziom. Lepiej takich osób nie wpuszczać, a jeśli już chcemy to zrobić, to prosić o wylegitymowanie się. Tacy złodzieje to zazwyczaj osoby przyjezdne. Wybierają sobie ofiarę i czekają, aż będzie sama. Nierzadko idą za nią od sklepu, banku. Trzeba uważać na takich przypadkowych gości. I ich nie wpuszczać, gdy jesteśmy sami.

Kilka dni temu na ulicy Kaplicznej jakaś obca kobieta szła za starszą panią i weszła za nią do mieszkania. 

- Mówiła, że przeliczy mi emeryturę. Od razu ją pogoniłam i zamknęłam drzwi na klucz – mówi pabianiczanka.