W środę tuż po godzinie 9.00 do Gimnazjum w Dobroniu przyjechało pogotowie gazowe i policja. Wezwała je dyrektorka szkoły.
- Podczas jednej z lekcji nauczycielka wyczuła zapach gazu - opowiada dyrektorka. - Podejrzewała, że gaz ulatnia się z instalacji w pracowni fizycznej. Bała się, że dojdzie do wybuchu.
W klasie, gdzie trwała lekcja, na każdej ławce stoi palnik, do którego doprowadzony jest gaz.
- Musiałam wezwać pogotowie gazowe i policję, a potem wyprowadzić dzieci z klasy, bo takie są procedury - dodaje dyrektorka. - Musieliśmy zachować szczególną ostrożność. Relacja dziennikarza przedstawiona w jednej z łódzkich gazet jest mocno przesadzona.
Policja szybko ustaliła przyczynę zamieszania. W koszu na śmieci funkcjonariusze znaleźli zniszczoną zapalniczkę. Bawili się nią na lekcji dwaj uczniowie. Gdy zerwali zaworek, ulotnił się gaz.
- Do jednej uczennicy wezwaliśmy karetkę pogotowia, bo skarżyła się na ból brzucha - dodaje dyrektorka. - U innych uczniów nie wystąpiły żadne niepokojące objawy.