W sportowym światku nazywają go „Potentatem". Nic dziwnego. Sprowadził do Polski blisko 50 sportowców. Głównie piłkarzy nożnych i koszykarki z krajów byłej Jugosławii: Serbii i Czarnogóry, Chorwacji, Bośni i Hercegowiny.

W Pabianicach osiadł cztery lata temu.

- Przyjechałem, gdy moja zawodniczka, Monika Veselovski, podpisała kontrakt z Polfą - wspomina. - Nie znała ani kraju, ani języka. Musiałem jej pomóc. Ona wyjechała po dwóch latach, a ja zostałem.

Nasze miasto Serb zobaczył pierwszy raz na początku lat 90. ubiegłego wieku.

- Może nie powinienem tego mówić, ale miałem wrażenie, że to trochę większa wieś - opowiada. - Od tamtego czasu sporo się zmieniło. Nie jest już tak szaro i smutno.

Choć nad Dobrzynką żyje od kilku lat, nie wie, gdzie jest szpital, Zamek, kościół św. Mateusza.

- Nie miałem czasu porządnie zwiedzić miasta. Wciąż podróżuję w interesach - przyznaje się. - Masę czasu spędzam na stadionach i w halach sportowych. Poluję na sportowe talenty.

Współpracuje z klubami piłkarskimi I i II ligi: Grodziskiem, Płockiem, Bełchatowem, Polkowicami. Ma graczy w ŁKS i Widzewie Łódź. Jeszcze szczelniej wypełnił ekstraklasę koszykarek. W barwach czterech klubów, które w zeszłym sezonie walczyły w finale mistrzostw Polski, aż 14 zawodniczek pochodziło ze „stajni" Dragana.

Ma sławę twardego negocjatora. Gdy kilka miesięcy temu nie mógł dogadać się z działaczami ŁKS, zabrał kilku piłkarzy z podstawowego składu. Naraził się kibicom i dziennikarzom.

- Ja reprezentuję interesy sportowców, a nie działaczy - mówi.

Zawodnicy chętnie oddają kariery w jego ręce. Dragan inkasuje 10 procent od każdego kontraktu.

- Ale pieniądze nie są najważniejsze - mówi. - Staram się być najpierw przyjacielem, potem agentem. Jestem na każde zawołanie zawodników. Jadam z nimi kolacje, obiady. A większość menedżerów głównie ciągnie kasę.

Ma efekty. Zaufało mu kilkanaście polskich koszykarek, w tym zawodniczki Polfy: Beata Krupska-Tyszkiewicz, Agnieszka Pałka, Alicja Perlińska, pabianiczanki: Agata Nowacka i Dorota Piątkowska, znana z gry w Polfie Edyta Koryzna.

Popović pochodzi z Czarnogóry. Zanim przyjechał do Polski, mieszkał nad Adriatykiem. Rodzinne strony opuścił na początku lat 90.

- W Jugosławii wybuchła wtedy wojna. Kto mógł, uciekał za granicę - wspomina.

Jego przyjaciele osiedlali się we Włoszech, Anglii, Francji, Szwajcarii. Dragan wybrał biedny, dźwigający się z komunizmu kraj nad Wisłą. Dlaczego?

- Miałem tu przyjaciół i nieźle znałem język - opowiada. - Moje kontakty z Polską zaczęły się od przyjmowania letników z Polski. Wtedy do Jugosławii przyjeżdżało się na zaproszenia.

Jedno zaproszenie kosztowało 50 dolarów. Dragan sprzedawał je polskim turystom. Z wieloma się zaprzyjaźnił.

W Polsce imał się różnych zajęć. Kilka lat prowadził restaurację w Łodzi. Od 5 lat zajmuje się sportem.

- Da się na tym sporo zrobić, ale to ciężka branża, pełna przekupnych ludzi i brudnych pieniędzy - mówi. - Gdybym miał zaczynać od początku, zająłbym się czymś innym.

Od października Dragan Popović jest obywatelem Polski.

- Polski paszport ułatwił mi życie - mówi. - Teraz bez przeszkód podróżuję po niemal całej Europie.