Wtorek godz. 10.00. Do Szkoły Podstawowej nr 1 wchodzimy równo z dzwonkiem na przerwę. Przez kilka minut swobodnie kręcimy się po korytarzach. Nikt nie próbuje nas zatrzymać, wylegitymować. Częstujemy uczniów cukierkami. Takiego podstępu używają sprzedawcy narkotyków i pedofile. Robią to, by zdobyć zaufanie dzieciaków. Uczniowie ufnie biorą cukierki z foliowej torby. Nikt nam nie przeszkadza.

Drzwi do Szkoły Podstawowej nr 5 też nie są przeszkodą. Wchodzimy i bezkarnie spacerujemy po korytarzach. Zaczepiamy uczniów. Cukierki idą jak woda.

Przy wejściu do Szkoły Podstawowej nr 3 jest okienko ochroniarza. Zamknięte. Kręcimy się po piętrach. Zagadujemy uczniów czekających na lekcje. Na ochronę wpadamy dopiero po powrocie na parter.

Sprawdzian w "ósemce" rozpoczynamy na przerwie. Grzecznie kłaniamy się nauczycielom. Nie pytają, co nas tu sprowadza. Spacerujemy po pierwszym piętrze. Wyciągamy torbę z cukierkami i...

- Nie bierz! Nie bierz! - ostrzega kolegów drobna jasnowłosa dziewczynka. - Nie można niczego brać od obcych.

To działa. Dzieci nie chcą cukierków. Wychodzimy. Dopiero wtedy zatrzymuje nas wicedyrektorka szkoły.

Bez problemu snujemy się korytarzami w Szkole Podstawowej nr 13. Mijamy dyżurujących nauczycieli, sprzątaczki. Nie kryjemy rozbawienia na widok tablicy z uprzejmą prośbą o to, by obcy nie wchodzili na teren szkoły. Wielka torba cukierków nie budzi podejrzeń.

Szkoła Podstawowa nr 14. Trwa lekcja. Na parterze są otwarte drzwi do świetlicy. Stoi grupka uczniów. Podchodzimy, rozdajemy cukierki. Dzieci wbiegają do świetlicy z łakociami w dłoniach. Ostentacyjnie pokazujemy się opiekunce. Na jej reakcję czekamy 10 minut. Nie reaguje.

Po Gimnazjum nr 1 przechadzamy się podczas przerwy. Na każdym piętrze stoimy po kilka minut. Prowokacyjnie zaczepiamy uczniów. Widzą to nauczyciele. Ale nic ich to nie obchodzi. Przy wyjściu wpadamy na dyrektorkę, która starannie nas legitymuje. Dopiero wtedy podchodzi ochroniarz.

Do Zespołu Szkół nr 1 przy ul. Piotra Skargi też weszliśmy podczas przerwy. Nie było ani jednego dyżurującego nauczyciela.

- Na korytarzach są kamery, ale rzadko je włączają - wyjaśnia uczeń.

Dostępu do Zespołu Szkół nr 2 (ul. św. Jana) bronią nowoczesne drzwi otwierane kartą magnetyczną. Takie karty rozdano uczniom. My jej nie mamy. Ale drzwi są otwarte!

- Nie sprawdzały się nawet wtedy, gdy były zamknięte - opowiada uczeń. - Jedna osoba wkładała kartę, a reszta wchodziła za nią.

Wychodzimy drzwiami od strony boiska, których też nikt nie pilnuje.

Wejścia do Zespołu Szkół nr 3 przy ul. Gdańskiej jak lwica broni szatniarka. Podbiega do nas, gdy pojawiamy się w drzwiach. Pyta, czego tu szukamy.

- Znam twarze uczniów. Od razu poznaję, kto jest obcy - mówi.

Równie trudno jest wejść do Szkoły Podstawowej nr 17. Blisko drzwi stoi sprzątaczka. Wypytuje obcych.

W Gimnazjum nr 2 zatrzymuje nas dyrektor Grzegorz Hanke.

- Panowie do kogo? - krzyczy wzburzony.

Wejścia do Gimnazjum nr 3 pilnuje barczysty ochroniarz. Nie ma szans, by się prześlizgnąć.

W I i II LO przy wejściu są pokoje sprzątaczek. Sprzątaczki pytają wszystkich, którzy przekroczyli próg szkoły. Nie da się prześlizgnąć.

Tylko minutę udało nam się spędzić w Szkole Podstawowej nr 9. Szybko pojawiła się czujna sprzątaczka.