– Odzyskano już część pieniędzy – mówi komisarz Mirosława Kraszewska z łódzkiej policji.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, łupem złodziei padło ponad pół miliona złotych. Na razie odzyskano kilkaset tysiecy złotych.
Do rzekomego napadu doszło w minioną niedzielę. Około 13.00 do marketu przy ul. Smugowej podjechał samochód firmy ochroniarskiej  "Kraśniuk" - po utarg. Konwojenci mieli już utargi z kilku marketów Biedronki z Łodzi, Aleksandrowa, Konstantynowa i Pabianic.
Jak wynikało z relacji 29-letniego Marcina O. - konwojenta, jego kolega poszedł po pieniądze, a on czekał w samochodzie. Wówczas miało podejść do niego dwóch nieznanych mężczyzn. Jeden z nich zaskoczył konwojenta i uderzył go pięścią w twarz. Drugi skradł z auta worek z pieniędzmi. Obaj uciekli autem.
Kiedy przyjechali policjanci, Marcin O. miał krew na twarzy - ślad po uderzeniu. Dokładnie opisał wygląd jednego z napastników.
Do akcji przystąpiła pabianicka policja: ekipa dochodzeniowo-śledcza wraz z psem tropiącym. Technik kryminalistyczny skrupulatnie zabezpieczał każdy ślad. W poszukiwania sprawców napadu zaangażowali się funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej Policji.
Po rozmowie z konwojentem śledczy nabrali podejrzeń, co do jego wiarygodności. Mężczyzna gubił się w zeznaniach. W końcu przyznał do udziału w kradzieży. 29-letni łodzianin do tej pory nie był karany. Po usłyszeniu zarzutów, trafił do policyjnego aresztu.
Funkcjonariusze zaczęli tropić jego wspólnika, który uciekł z gotówką.
Okazał się nim poszukiwany przez policję 47-letni Witold J., w policyjnych kartotekach notowany m.in. za rozboje. Od kilku lat po odbyciu kary więzienia był na wolności i ukrywał się przed policją.
Sprawdzono każdą informację dotyczącą miejsca jego pobytu.Ustalono, że bywał w kilku pubach w centrum Łodzi, a w zwłaszcza przy ulicy Wschodniej.
Kryminalni dowiedzieli się także, że ma psa rasy amstaf. Obserwowali okoliczne parki, gdzie właściciele psów wyprowadzają je na spacery. Obserwacja przyniosła rezultat.
Witold J. został zatrzymany wczoraj o godz. 10.00 na Placu Wolności w Łodzi. Był zaskoczony. Miał przy sobie (w kieszeni spodni) prawie 30.000 zł. U właścicieli pobliskiego pubu (pomagał im) zdeponował  karton, z którego zawartości najprawdopodobniej nie zdawali sobie sprawy. Pudełko po brzegi wypełnione było banknotami z banderolami marketu. Było tego kilkaset tysięcy złotych.
W tym czasie pabianiccy policjanci zatrzymali trzeciego podejrzewanego o udział w kradzieży. Jest nim 32-letni pabianiczanin, pracownik firmy ochroniarskiej z Pabianic. Jaka była jego rola - wyjaśni śledztwo.
Dzisiaj od rana obaj zatrzymani są przesłuchiwani w Prokuraturze Rejonowej w Pabianicach.
Za kradzież mienia znacznej wartości grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności.

O napadzie informowaliśmy zaraz po zdarzeniu To był napad

Czytaj również Konwojent wymyślił napad