Od 12 lat doktor Druch - lekarz z pabianickiego szpitala, zbiera czekoladowe jajka, kinder-niespodzianki. Nie dlatego, że przepada za czekoladą, lecz z powodu ukrytych w środku zabawek.

Najpierw jajka rozbijały dzieci lekarza: Adam i Ewelina. Wkrótce dołączył do nich tata. Przez kilka lat razem wyjmowali z czekolady kolorowe figurki. Potem dzieci dorosły, a ojciec nie bardzo. Wciąż zbiera zabawki.

Doktor kupuje po kilka niespodzianek w czekoladzie. Zdarzało się, że brał całe palety jajek (dwa tuziny).

- Czekoladę żona zużywa do ciast - wyjaśnia. - Mnie interesuje tylko zawartość jajek.

Co roku producent jajek robi i sprzedaje dwie nowe serie. Każda liczy do tuzina figurek. Najpierw były to krokodyle i żółwie. Potem wysportowane żyrafy, hipopotamy na wakacjach, krasnale podczas porannej toalety, zabawni kosmici, metalowi żołnierze, a także obrazki do składania - minipuzzle.

Najobfitszy w kolekcjonerskie łupy był rok 2003.

- Pokazały się aż cztery serie - mówi kolekcjoner. - Były to cybertopy, duchy fantomini, jaskiniowcy i żółwie. Żółwie mają podobne kształty co jedenaście lat temu, ale inne kolory.

Figurki mają zaledwie 4 cm wysokości. Są jednoczęściowe lub do złożenia - z kilku elementów.

- Te drugie sprawiają mi więcej radości, bo jest przy nich trochę zabawy - mówi doktor.

Jednoczęściowe figurki zdarzają się rzadziej.

- Ale w pudle z 72 kinder-niespodziankami można znaleźć pełną serię figurek - zapala się doktor. - Mam ich 400.

Zbieranie kinder-figurek jest w Pabianicach coraz bardziej popularne. Kolorowe ludki zbiera także kolega Drucha po fachu - doktor Jarosław Lesman. Przed laty Druch pokazał Lesmanowi kilka figurek. Potem okazało się, że skutecznie zaraził go swoją pasją.

- Najwięcej kolekcjonerów mieszka w Niemczech i we Włoszech - dodaje lekarz. - Niektóre figurki są bardzo cenne. Figurka z 1972 roku, przedstawiająca smerfa w tyrolskim ubranku z łyżeczką w ręce, kosztuje na giełdzie kolekcjonerów 1.000 euro, czyli nasze 4.000 zł.

Doktor nie liczył, ile pieniędzy wydał na czekoladowe jajka. W szpitalnym sklepiku za jedno płaci 2,30 zł, w sklepie na osiedlu, gdzie mieszka płaci 2,50 zł.

- W hurtowni przy ul. Zjazdowej w Łodzi jest najtaniej - mówi. - Tam jajko kosztuje 1,70 zł.

Doktorowi nie żal ani grosza wydanego na zabawki.

- To mój kolorowy, miły świat, do którego uciekam, gdy mam zły dzień - mówi.