***
Anna i Walery Łukaszenko

Oboje pochodzą z Grodna. Tam mieszkali i poznali się. Uczyli się w jednej szkole. Ona urzekła go ciepłem. On spodobał się jej, bo był taki przystojny i wesoły. Rok chodzili ze sobą, zanim się pobrali. Ślub wzięli w parafii Jekłasówka. Do Pabianic przyjechali w 1958 roku już jako małżeństwo.

- Wybraliśmy to miasto, bo tu mieszkała duża część rodziny męża - wyjaśnia pani Anna.

On przez 32 lata był kierowcą ciężarówek, ona pracowała w PZPB i pralni chemicznej. Mają syna i córkę oraz troje wnuków i jedną prawnuczkę.

- Niczego nam nie trzeba. Oby zdrowie było - mówią zgodnie.


***
Sabina i Ryszard Baranowscy

- Poznaliśmy się na zabawie w PTC. Jeśli dobrze pamiętam, to ja poprosiłam męża do tańca, miałam wtedy osiemnaście lat - mówi pani Sabina. - Najważniejsze jest wzajemne zrozumienie, nie można z powodu problemów rezygnować z małżeństwa, nie całe życie jest usłane różami. Najlepsze, co mnie w życiu spotkało, to to, że nadal jesteśmy razem, mimo wszystko.


***
Janina i Tadeusz Sobanty

- Żyjemy zgodnie - mówią jednocześnie.

- Poznaliśmy się w pracy - wspomina pan Tadeusz. - Do domu szliśmy w jednym kierunku, więc odprowadzałem Janinę.

Z tego odprowadzania zaczęła się przyjaźń i poważniejsze uczucie. A potem wzięli ślub.

- Będziemy ze sobą do końca życia - zapewnia pani Janina. Ich recepta na szczęśliwe małżeństwo to wzajemne zaufanie. Ważny jest też kompromis, zrozumienie.

- Miłość, szacunek i to, że się uzupełniamy, pozwoliło nam być ze sobą tak długo - mówi pani Janina. - Ja lubię rządzić. Mąż jest spokojny.

Mają jedną córkę, dwóch wnuków i są z nich dumni.


***
Janina i Albin Nowakowie

Poznali się w pracy. Janina miała wtedy 19 lat i nie interesowała się specjalnie chłopcami.

Ale Albin ją sobie upatrzył i dopiął swego.

Mają dwie córki, dwóch wnuków, dwie wnuczki i prawnuka.

- Nie mamy cudownego przepisu na to, jak dobrze i zgodnie żyć. Różnie w życiu się układa. Naszym największym szczęściem są dzieci i wnuki - mówią zgodnie.


***
Kazimiera i Jan Piątkowscy

Pani Kazimiera poznała przyszłego męża w pracy. Był od niej starszy i bardzo stateczny.

- To mnie w nim urzekło - mówi. - Po dwóch latach od pierwszego spotkania wzięliśmy ślub.

Wychowali dwie córki i syna. Mają już dwie wnuczki.

- Tyle lat przeżytych w zgodzie zawdzięczamy kompromisom - wyjaśnia pani Kazimiera. - Z kłótni nigdy nic dobrego nie wynika.


***
Krystyna i Chryzostom Wieteska

- Mąż wypatrzył mnie, jak przechodziłam obok jego domu. Zaczął jeździć ze mną tramwajami - wspomina pani Krystyna. - Zawsze wsiadał tymi drzwiami co ja.

Pobrali się po miesiącu znajomości.

- Doskonale pamiętam oświadczyny - opowiada jubilatka. - Zawsze wyciągał cukierki z kieszeni i mnie częstował. A pewnego dnia zamiast cukierków wyjął pierścionek. Tak bardzo mnie zaskoczył, ale dostał buziaka.

Mają córkę Leokadię. Pan Chryzostom chciał mieć syna, więc jak urodziła się dziewczynka, żona okłamała go.

- Dopóki nie wróciłyśmy ze szpitala był przekonany, że to chłopak. To była zabawna sytuacja - wspomina pani Krystyna.


***
Karolina i Zygmunt Czechowie

W tym roku obchodzą 60-lecie pożycia małżeńskiego. Pani Karolina ma 82, pan Zygmunt 83 lata. Nie dostali srebrnych medali na różowych wstążkach, bo już je mają. W 1996 r. nadał im je prezydent Aleksander Kwaśniewski. W tym roku w ich domu przy ul. Kopernika odwiedził ich prezydent Pabianic i wręczył prezent specjalny - ciepły koc.

- Kochamy się tak jak pierwszego dnia - mówią zgodnie. - Miłość to jest zgoda, dobroć i ustępowanie sobie - wyliczają szacowni jubilaci.