- Będziemy łapać tam, gdzie warunki drogowe pozwalają na wciśnięcie gazu do dechy - zapowiada Jacek Plewiński ze Straży Miejskiej.

Takich ulic jest w Pabianicach sporo. Strażnicy je znają. W najbliższych tygodniach radar na pewno ustawią na Łaskiej, Rypułtowickiej, Jutrzkowickiej, 20 Stycznia.

- Planujemy też nocne akcje na Zamkowej, Świetlickiego i Waltera-Jankego - mówi Plewiński. - Od dawna mamy sygnały, że na tych ulicach kierowcy urządzają wyścigi. Wreszcie będziemy mogli przyłapać tych amatorów adrenaliny.

Choć radar krąży po pabianickich ulicach zaledwie od 11 kwietnia, pstryknął już 700 kierowców. Rekordzista przekroczył prędkość aż o 57 km na godzinę. Dostał mandat za 500 zł i 10 punktów karnych. Przeciętna wysokość mandatów to 150 zł. Strażnicy często wypisują też mandaty za 200-300 zł.

- Miesięcznie można zainkasować około stu tysięcy złotych - policzył Jacek Plewiński.

Urząd Miejski wydzierżawił radar na 3 miesiące od prywatnej firmy. Za dzierżawę zapłaci około 20.000 zł. Ale urzędnicy już zapowiadają wniosek do Rady Miejskiej. Chcą kupić takie urządzenie, gdy umowa dzierżawy wygaśnie.

- To najlepszy sposób, by na naszych ulicach było bezpieczniej - uważa Adam Marczak, sekretarz miasta. - Tylko po miesiącu pracy radaru widać, na jaką skalę kierowcy przekraczają prędkość. Mam też kilka pomysłów, jak wydać pieniądze z mandatów.

Zdaniem Adama Marczaka część pieniędzy powinna wrócić do Straży Miejskiej - na nowy sprzęt i etaty dla strażników. Za wpływy z mandatów miałyby też być naprawiane miejskie drogi, remontowane parki. Dotacje mogłyby dostawać kluby sportowe.

- Niezdyscyplinowani kierowcy sponsorowaliby w ten sposób akcje pożyteczne społecznie - mówi sekretarz. - Ostateczne decyzje podejmą radni.