Firma realizująca na osiedlu budowę kanalizacji nie przebiera w środkach, aby utrudnić nam życie – piszą w liście mieszkańcy Przyjaznej. - Najpierw zrobiła sobie z tej ulicy magazyn i śmietnik. Byliśmy cierpliwi, ale obecnie nie da się już znieść lekceważącego podejścia kierownictwa budowy i właściciela firmy do mieszkańców.

Błoto to codzienność mieszkańców ul. Przyjaznej. Dotąd cierpliwe zostawiali samochody na okolicznych ulicach. Cierpliwość skończyła się, gdy po ulicy nie tylko nie dało się przejechać, ale też przejść.

"Po awanturze z właścicielem szanowna firma zasypała ogromne dziury i stwierdziła, że droga jest przejezdna z jednej strony. Niestety, było to bagno, w którym ugrzązł pierwszy przejeżdżający samochód. Dziecko trzeba było wynosić na plecach, a matka po kolana ugrzęzła w błocie" - piszą.

Z relacji mieszkańców wynika, że Straż Miejska i policja rozłożyły ręce, a samochód, ostatecznie na koszt właścicieli, wyciągnęła z błota koparka.

"Nie wymagamy wiele. Chcemy tylko mięć prawo dostać się do swoich domów i do pracy, a dzieci do szkoły. Czy będziemy czekać, aż coś się stanie, ktoś wpadnie do wykopu lub idąc do pracy złamie nogę?" - czytamy w liście do redakcji.

Do sprawy ustosunkował się Stanisław Wołosz, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni Miejskiej.

To inwestycja Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Realizuje ją firma Jontex i jest to jeden z najlepszych wykonawców. Kiedy do roboty wchodzą ciężkie maszyny, to jest tak, jakby po drodze przejechał czołg. Nie da się zrobić inwestycji pod ziemią bez takich wykopów – wyjaśnia Wołosz.

Na połowie ulicy Przyjaznej położono tłuczeń, teraz ubija go walec. Miejmy nadzieję, że to koniec koszmaru mieszkańców, a dla firmy Jontex jednorazowy wypadek przy pracy.