- Nigdy nie sprzedam tak dobrego samochodu - zapewnia.
Ponad 40 lat temu Zych zaczął grać na loterii PKO. Wpłacił wtedy 9 tysięcy zł na książeczkę oszczędnościową. Potem wystarczyło czekać.
- Losowanie było co trzy miesiące - opowiada. - Auto wygrywał tylko jeden właściciel książeczki. Minęło czternaście lat i tym szczęściarzem zostałem ja.
Po nowiutki wóz do Polmozbytu w Łodzi Zych pojechał z żoną Leokadią. To ona wybierała kolor karoserii.
- Były niebieskie, białe i brązowe - Zych wspomina z uśmiechem. - Ten, który wskazaliśmy, wydawał się niespotykany.
Polski Fiat 125p kosztował wówczas 176 tysięcy zł i był marzeniem milionów rodaków. Średnia pensja w tamtym okresie wynosiła około 4 tysięcy zł. Pabianiczanin dopłacił 3 i pół tysiąca zł za dodatkowe wyposażenie: ogrzewaną szybę, obrotomierz, podwójna konserwację. I wyjechał w pierwszą trasę - do Pabianic.
Od tamtej pory wykręcił fiatem prawie 50 tysięcy kilometrów.
- Nie jeździłem dużo - dodaje. - Jestem zawodowym kierowcą autobusów. Gdy wracałem z trasy do domu, nie miałem już siły siadać za kierownicą osobowego wozu.
Pan Marian kieruje od 55 lat. Przez 35 lat pracował w PKS.
- Autobusami zjeździłem całą Polskę - mówi. - A prywatnym Fiatem daleko się nie wypuszczałem. Nigdy nie miałem wypadku, nawet drobnej kolizji. Dostałem za to brązowy, srebrny i dwa złote medale.
Po 32 latach w rękach Zycha samochód ciągle wygląda przyzwoicie. Nie ma na nim najmniejszej rysy. Karoseria błyszczy, zderzaki są wypolerowane, porządek w środku robi piorunujące wrażenie.
- Wszystko jest w idealnym stanie - zapewnia właściciel. - Nie ma ani grama rdzy. Silnik chodzi jak w zegarku. Bo dbam o fiata, garażuje i przykrywam pokrowcem. W Pabianicach nie ma drugiego takiego wozu.
Lśniący „staruszek” 125p przyciąga uwagę przechodniów i kierowców.
- Przystają, oglądają i nie odchodzą aż odjadę - uśmiecha się pan Marian. - Pytają za ile chciałbym go sprzedać. Raz palnąłem, że za pięć tysięcy złotych. I człowiek, który pytał, od razu chciał podpisywać umowę.
Pan Marian darzy swój wóz sentymentem.
- Będę go miał już do końca - zapewnia. - Przecież tak długo mi służy, nigdy się nie popsuł…
Kierowca z Pabianic w ciągu 32 lat zdarł dopiero jeden komplet opon, dwa razy wymienił akumulator.
- Raz tylko wymieniłem drobną część za złotych pięćdziesiąt - wspomina. - A nawet gdybym miał poważniejszą awarię, to wystarczy podnieść maskę i wszystko widać jak na dłoni. Fiat 125p to nic skomplikowanego. Nie ma tu żadnej elektroniki.
Nawet na mrozie wiekowe auto odpala bez problemu.
- Po mieście pali dziesięć litrów - dodaje właściciel. - W trasie osiem.
Zych nie bił rekordów szybkości.
- Jeżdżę maksymalnie stówą - dodaje. - W Polsce nie mamy dróg na szybką jazdę.