– W najgorszym wypadku za dwa tygodnie – stwierdził nasz informator.
Wszystko zależy od rozmów dyrektorki Katarzyny Topczewskiej-Tylińskiej z wierzycielami. Wierzycieli jest dwóch i mają nakaz sądowy do odebrania należności z pieniędzy przesyłanych do pabianickiego szpitala przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Poszli z tym nakazem do komornika, a ten zrobił swoje. Położył łapę na szpitalnej kasie. Zajął 380.000 zł.
– Prosiłem go, by nie zabierał pieniędzy na pensje. Obiecał, że coś zostawi – mówi prezydent Zbigniew Dychto.– Zostawił 1.060 złotych.
Komornik zrobił to bezprawnie, bo nie ma prawa zajmować wynagrodzeń pracowników. Dyrekcja szpitala wynajęła więc kancelarię prawną. Sprawa trafiła do sądu. Wyrok jest korzystny dla szpitala, ale musi on nabrać mocy. To potrwa zgodnie z sądowymi procedurami - 2 tygodnie.
Dyrekcja szpitala próbuje wcześniej dogadać się z wierzycielami. Ci nie chcą cofnąć komornika, bez podpisania nowej umowy o spłatach należności. Gdyby nie święto i długi weekend pewnie byłoby już po sprawie.
– NFZ ma przygotowany przelew dla szpitala za maj, ale nie chcemy by go przysyłał, dopóki nie dogadamy się z wierzycielami – mówi prezydent Dychto.– Boimy się komornika.
Tymczasem w szpitalu krążą plotki, że tylko „szarzy pracownicy” są bez pensji od 10 maja.
– Ktoś próbuje skłócić załogę. Pensji nie wzięły dyrektorki, ani żaden z pracowników administracji – zapewnia prezydent Dychto.– Nieprawdą jest też, że wypłacono już jakieś sumy kancelarii adwokackiej.
Wczoraj i dziś związki zawodowe pielęgniarek i położnych przeprowadzały referenda w sprawie ogłoszenia strajku w szpitalu. Ma wybuchnąć w środę. Siostry zapowiadają, że odejdą od łóżek chorych na dwie godziny.
– Strajk nie został wywołany brakiem wypłat za kwiecień – wyjaśnia Bożena Pawłowska ze związku zawodowego położnych. – Choć dla wielu z nas, te pensje są podstawą utrzymania naszych rodzin. Chodzi o brak porozumienia w sporze zbiorowym jakie związki toczą z dyrekcją szpitala.


13 września zeszłego roku Jacek Wutzow, ustępujący dyrektor szpitala, zerwał umowę ze spółką Electus z Lubina. Spółka ta przejęła w maju część szpitalnych długów. Dzięki temu komornik nie zapukał do Pabianic, a pieniądze miały być spłacane przez wiele lat.
Zaledwie dzień po wymówieniu umowy finansowej na spotkaniu rady społecznej szpitala Wutzow podał się do dymisji. O swoich zdumiewających decyzjach finansowych nikogo nie poinformował. Nieświadoma sytuacji rada społeczna szpitala rezygnację przyjęła.
- Zerwałem umowę, bo chciałem renegocjować wysokość spłat z Electusem – tłumaczył we wrześniu Wutzow. - Obiecałem radnym i komisji rewizyjnej, że będę szukał oszczędności. Uważam, że milion złotych spłaty długów miesięczne to kwota za duża jak na nasz szpital.
Ale to on podpisywał w maju umowę z Electusem. Wtedy rata miesięczna w wysokości miliona zł Wutzowa nie przerażała.