- Możemy przyjąć tylko psy z terenu gminy Pabianice, bo ta gmina finansuje nasze schronisko – tłumaczy Andrzej Luboński, dyrektor schroniska dla zwierząt w Pabianicach.
Psy z sąsiednich gmin powinny trafiać do innych schronisk. Ludzie zazwyczaj o tym nie wiedzą, albo podrzucają psy do schroniska z pełną świadomością, że zwierzak nie będzie przyjęty. Tak zachował się mieszkaniec gminy Lutomiersk, który zadzwonił do pabianickiego schroniska. Choć usłyszał, że szczeniaki, których chciał się pozbyć, nie zostaną przyjęte, nazajutrz zostawił przed bramą kartonowe pudełko z czterema piszczącymi z zimna psiakami. Oddalający się samochód tego człowieka zobaczyli pracownicy schroniska. Zdążyli zapisać numery rejestracyjne. Dzięki temu ustalenie danych personalnych jest tylko kwestią czasu.
- Takie sprawy są ścigane z urzędu. Ten człowiek na pewno nie uniknie kary za znęcanie się nad zwierzętami – mówi Luboński. – Bo zostawianie psów na mrozie to znęcanie się nad nimi.
Jeszcze gorszy los spotkał dwa psy, które okrutny człowiek przywiązał do drzewa w lesie rydzyńskim. Od śmierci uratował czworonogi spacerowicz, który akurat wyprowadził tam swoje psy. Człowiek ten uwolnił przerażone psiaki i zawiózł je do schroniska. Teraz są bezpieczne i czekają na nowego pana. Poprzedni miał serce z lodu.
Więcej zgłoszeń o bezpańskich psach marznących w zakamarkach Pabianic mają strażnicy miejscy.
- Kiedy jest siarczysty mróz, ludzie bardziej zwracają uwagę na psy błąkające się bez opieki. A bezpańskie psy częściej widuje się teraz na ulicach, bo zimą trudniej im znaleźć coś do jedzenia – mówi Ireneusz Niedbała, zastępca komendanta Straży Miejskiej. – Gdy było cieplej, ludzie nie informowali nas o każdym psie, który się przybłąkał. A teraz wrażliwość ludzka się zwiększyła.